Teneryfa - wyspa o wielu obliczach
artykuł czytany
12634
razy
Regency Club - komfortowe apartamenty, basen, jacuzzi, plac zabaw dla dzieci, mini-przedszkole, restauracja nad basenem, codziennie wieczorem koncerty na wysokim poziomie (jazz, gitarowe, pop, etniczne).
Spacerujemy po Playa de Las Americas - miasto-kurort, liczne puby, nocne kluby, gwarne ulice i deptaki, tłumy ludzi, hotele-apartamenty ciągnące się nad oceanem, sklepy... Tu, dla spragnionych zabaw przybyszów, życie zaczyna się dopiero nocą. Nie odnajdziemy tu śladu kultury kanaryjskiej ani hiszpańskiej. Trochę to wszystko przytłacza, znowu zakupy w Marcadonie na cały tydzień, szukamy jeszcze naszego warzywniaka z ubiegłego roku (niestety zamknięty) i wracamy do Regency.
3 września 2005 - Puerto de la Cruz - Loro Parque, Canadas del Teide wieczorem
Dzieciaki od rana szykują się do słynnego Loro Parque. Trzymanie zwierząt w niewoli zawsze budzi we mnie nutkę goryczy, daję się jednak namówić ze względu na chłopców. Siedzimy w aucie, Ozzy zapuszcza Lecha Janerkę (zna prawie wszystkie teksty na pamięć) otwieramy okna, muzyka rozbrzmiewa, nagle podchodzi długowłosy gość i pyta po english co to za muzyka, my na to: "Z Polski", on: "Aw yeah! Polska muzyka dobra!", po czym wyciąga komórkę i zapisuje Lech? Jak Lech Walęsa? Tak, Lech - Lech Janerka! Miły incydent.
Do Puerto de la Cruz docieramy w niecałe 3 godziny, po drodze kupując od ulicznych straganiarzy na poboczu autostrady owoce-pychotki (mango, papaja, świeże figi), sam miód, od razu humor mi się poprawił i obiecałam sobie, że nawet nie wspomnę o tresowanych zwierzakach. No i jesteśmy na miejscu, rzędy autokarów, tłumy turystów chcących obejrzeć 340 gatunków ptaków, w tym jaskrawo upierzone papugi, akwarium z 15 tys. zwierząt wodnych oraz największe na świecie pingwinarium. Moi ulegają urokowi fauny i flory, Mieszko zostaje wyłoniony z tłumu i asystuje chłopakowi podczas pokazu, trzyma kijek, przez który przeskakuje lew morski, dostaje w prezencie czapeczkę. Z podziwem oglądam drzewa giganty, co chwilę wołając: "Mamo spójrz, taki fikus rośnie u babci w doniczce!"
Na pewno warto odwiedzić Loro Parque z dziećmi, oprócz atrakcji w postaci zwierzaków czeka na nie plac zabaw (dżungla), kolejka górska, niesamowitych doznań doświadczyliśmy oglądając film w kinie, coś w rodzaju Makrokosmosu. Na pewno jest to wycieczka całodniowa, można tam zjeść w licznych knajpkach, chłopaki zaopatrzyli się w żółte, charakterystyczne czapeczki. Zwiedzamy na maksa i opuszczamy Loro Park ostatni, stając oko w oko z rekinami. Jednak one zostają w olbrzymim akwarium, a my wychodzimy na wolność.
Powrót przez Canadas del Teide - calderę wokół wulkanu; bajkowy rezerwat przyrody, jeszcze nie jest zbyt ciemno, aby zobaczyć chmury poniżej nas, wysokość około 2350 m, podjeżdżamy pod taras widokowy, Sabina nigdy nie była na takiej wysokości, drży i odmawia paciorek, wokół lawa, księżycowy krajobraz... Pięknie! Robi się jednak coraz ciemniej i trochę groźnie, ale zarazem ekscytująco! Skały o przeróżnych formach, języki lawy, wulkaniczny pejzaż, pustkowie. Polecam przyjechać, aby obejrzeć zachód słońca w tym miejscu.
4 września 2005 - Candelaria, Playa de las Teresitas, Montana de Atalaya
Spełniamy marzenie Sabiny o Candelarii (taka nasza Częstochowa), gdzie nad samym oceanem stoi okazała bazylika z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku - kult czarnej Madonny (replika figurki Matki Boskiej wyłowionej przez Guanczów z oceanu), miejsce licznie odwiedzane przez pielgrzymów ze wszystkich wysp.
Przeczytaj podobne artykuły