podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Europa » Miejski puls - Madryt
reklama
Michał Kucharski
zmień font:
Miejski puls - Madryt
Geozeta nr 7
artykuł czytany 3627 razy
"Jeśli chcesz rozszerzyć swe królestwo, przenieś dwór do Lizbony; jeśli pragniesz, by twe królestwo pozostało niezmiennym, nie ruszaj się z Valladolid. Lecz jeśli twym życzeniem jest je zniszczyć - przenieś dwór do Madrytu" - cesarz Karol V w liście do syna, Filipa II

Walka

Mijam wielkie rondo: szerokie jezdnie, w środku zielony skwer z fontanną. Straszny korek, kierowcy klną, trąbią, gwałtownie zmieniają pasy. Jak zwykle najbardziej niecierpliwią się taksówkarze, kompletnie ignorując zasady ruchu. Przechodnie forsują przejścia dla pieszych, nie wszystkim udaje się wytrwać, aż światło zmieni się na zielone. Straszny zamęt, ale w sobotni wieczór to nic nadzwyczajnego - mieszkańcy Madrytu wychodzą na miasto, aby spędzić kilka godzin w towarzystwie znajomych. Brnę do przodu, przedzierając się przez hałaśliwy, gęstniejący z każdym krokiem tłum. Nagle kilka osób zaczyna biec, ktoś krzyczy, ktoś się śmieje. Oglądam się, ale nic nie widzę, ruszam więc do przodu. Jeszcze kilka kroków, morze ludzi niespodziewanie się kończy, a parę metrów dalej policjanci pałują manifestantów! Prewencja - kaski i długie gumy; co dziwne, wśród mundurowych są również kobiety. Demonstranci w odwrocie, kilku pobitych leży w bezruchu na asfalcie, reszta gdzieś się rozpierzchła, tylko jeden długowłosy desperat otoczony przez kilkunastu policjantów nagle rzuca się na jednego z nich z pięściami, trwa to jednak moment. Po ulicy walają się rozrzucone ulotki, porwane transparenty, czyjeś zniszczone w walce okulary. A dookoła tłum niezaangażowanych: wymalowane dziewczyny, turyści, zdezorientowani staruszkowie. Jakiś rozradowany młodzieniec robi zdjęcia automatycznym aparatem. Pojawia się pogotowie, policja już całkowicie kontroluje sytuację. Oglądam podeptaną ulotkę: "Mumia Abu-Jamal skazany na śmierć w USA za głoszenie swych poglądów. USA - pierwsze państwo, które podpisało Powszechną Deklarację Praw Człowieka". Z drugiej strony ronda kierowcy ciągle trąbią, stamtąd nie widać, co się dzieje. A może po prostu nic ich to nie obchodzi.

Praca

Gustavo jest Meksykaninem, do Madrytu przyjechał przed czterema laty. Pracuje w telewizji edukacyjnej. Przygotowuje i prowadzi program informacyjny. Ma szczęście - jest wykształcony, dostał pozwolenie na pracę, nieźle zarabia. Mimo wysiłków rządu Aznara i stopniowego spadku bezrobocia nadal około 20% aktywnych zawodowo mieszkańców stolicy pozostaje bez pracy. To oficjalne statystyki, nikt jednak nie zna dokładnej liczby bezrobotnych, a sytuację dodatkowo komplikują legalni i nielegalni emigranci - Europejczycy, Latynosi, Arabowie. Oczywiście wszyscy starają się gdzieś "zahaczyć". Czarni Afrykanie handlują na ulicach. Kiedy pada, sprzedają parasolki, w czasie upałów - okulary przeciwsłoneczne. Poza tym koszule, czapki, portmonetki, kasety, sztuczną biżuterię; właściwie każdy towar, który jednak musi spełniać podstawowy warunek: w czasie obławy w ciągu kilkudziesięciu sekund da się zebrać i przenieść.
Puri urodziła się w Hiszpanii, skończyła Wydział Filozofii i Nauk Humanistycznych na jednym z madryckich uniwersytetów. Chciałaby pracować jako nauczycielka, ma wymagane kwalifikacje, a płace w szkolnictwie są dość wysokie. Jednak trudno znaleźć wolny etat, więc Puri pracuje w pizzerii. Młodzi ludzie są szczególnie zagrożeni bezrobociem. Nawet jeśli znajdą zatrudnienie, pracodawcy często nie chcą podpisywać stałych umów, ewentualne zwolnienie pracownika wiąże się bowiem z koniecznością zapłacenia wysokiej odprawy. Proponują więc umowę na trzy miesiące, pół roku, a później - znów to samo. Nie ma żadnej gwarancji. Ale kłopoty z pracą to nie tylko problem młodzieży. Ludzie w różnym wieku rozdają ulotki, sprzedają gazety albo chusteczki kierowcom stojącym na skrzyżowaniach, otwierają drzwi supermarketów. Instrumentaliści i wokaliści wszelakiego formatu okupują przejścia podziemne, stacje i wagony metra. Inni zaś całe dnie spędzają na żebraniu w ruchliwych punktach miasta, niekiedy posiłkując się wzruszającymi historiami o licznej rodzinie czy planowanych operacjach.

Wytchnienie

Mieszkańcy Madrytu to madrilenos. Nieistotne, gdzie się urodzili, ważne, że rezydują w stolicy i uważają się za jej obywateli. Niektórzy z nich lubią pracować. Przystosowano dla nich całą dzielnicę, Nuevos Ministerios, pełną szklanych wieżowców i klombów obsadzonych egzotycznymi roślinami. Jednak z reguły madrilenos wolą odpoczywać. Na co dzień mają sjestę. Raz na jakiś czas - fiestę. Urządzają wtedy uroczyste procesje, lekcje tańca na świeżym powietrzu, całonocne spotkania w barach albo kawiarnianych ogródkach. Nie wiadomo, kiedy śpią.
W weekendy czasem wybierają się za miasto. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od stolicy znajdują się miejscowości pełne zabytków, odludne górskie szlaki, piękne pałacyki, zaciszne ogrody. Za to w Madrycie kuszą liczne kina, dyskoteki, kluby ze striptizem, teatry lub sale koncertowe. Lecz dla przeciętnego Hiszpana i tak najważniejsza jest korrida oraz piłka nożna. Mniej aktywnym zawsze pozostaje telewizja; oferta zbliżona do polskich programów, ale znacznie więcej sportu. Cierpiący na bezsenność nawet w środku nocy mają możliwość zrobienia zakupów w jednym z madryckich "empików" albo zjedzenia późnej kolacji w lokalnej mutacji "Burger Kinga". Miłośnicy zwierząt mogą odwiedzić zoo (bilet wstępu kosztuje, bagatela, ok. 40 PLN) lub kupić sobie ogromnego, włochatego pająka prosto z Chile (110-130 PLN, żywy lub "na szpilce").

Nauka

Universidad Complutense jest jednym z kilku madryckich uniwersytetów. Położony w pobliżu centrum, zajmuje obszar kilku kilometrów kwadratowych. Z miasta do campusu dojechać można metrem lub autobusem (kursują też linie wewnętrzne, np. z wydziału fizyki do południowego kompleksu sportowego). Geografia i historia tworzą jeden fakultet; jeszcze do niedawna geografów przez pierwsze lata studiów obowiązywały również zajęcia z historii. W ramach uniwersytetu funkcjonują m.in. wydziały: medycyny, weterynarii czy sztuk pięknych, a także inne ośrodki naukowe, np. szkoła dyplomatyczna. Complutense imponuje rozmachem. Solidne, kilkupiętrowe gmaszyska, liczne boiska sportowe, dużo wolnej przestrzeni. Od rana do wieczora uniwersytet tętni życiem (oczywiście poza miesiącami wakacyjnymi). Ktoś gra na gitarze, ktoś inny rozkleja ręcznie wykonane plakaty, protestując przeciwko dyskryminacji homoseksualistów. Przez gwarne stołówki przewijają się setki osób. Na każdym wydziale, przy wejściu, znajduje się dyżurka, gdzie można zasięgnąć informacji albo otrzymać bezpłatną mapę campusu. Nie ma za to palarni, bo Hiszpanie palą właściwie wszędzie, podobno również na egzaminach. Zwykle nie używają popielniczek, niedopałki rzucają wprost na podłogę, często nawet nie przydeptując. Ale dzięki sprzątaczkom, które pracują bez przerwy, korytarze są czyste. Z pewnością stworzono studentom doskonałe warunki do nauki, brakuje jednak specyficznej uniwersyteckiej atmosfery - przytulnych kawiarenek, mrocznych zakamarków, ciszy i skupienia.
W najbliższej okolicy uniwersytetu znajduje się, niedoceniane przez przewodniki i turystów, muzeum Ameryki. Tłumy wycieczkowiczów z pewnością zakłóciłyby niezwykłą atmosferę tego miejsca. A tak, bez przeszkód można przenieść się tysiące kilometrów na zachód, aby ruszyć szlakami wytyczonymi na pożółkłych mapach. I przedzierając się przez sterty spękanych kamieni, setki bezużytecznych rekwizytów, zmierzać tam gdzie jest złoto, złoto, dużo złota...
Strona:  [1]  2  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Hiszpania (euro) 1 EUR =  4,61 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]