podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Europa » Szkocja
reklama
Małgorzata Ruszkowska, Justyna Szuba
zmień font:
Szkocja
Geozeta nr 11
artykuł czytany 16144 razy
O tym jak niewielka jest Szkocja może świadczyć fakt, że ze wschodniego na zachodnie wybrzeże jechaliśmy autobusem około trzech godzin. Na wyspę Skye przypłynęłyśmy promem z Kyle of Lochalsh do Kyleakin. Był to tańszy sposób niż przejazd przez najdroższy most Europy. Okazało się, że najbliższy oficjalny kemping znajduje się kilkanaście kilometrów od portu. Na szczęście na Skye jest wiele prywatnych pól namiotowych, może nie o najwyższym standardzie, ale stosunkowo tanich. Ostatecznie zamieszkaliśmy w miejscowości Breakish, na kempingu u pani McCloud. Nocowanie pod namiotem nie jest najlepszym pomysłem na spędzenie nocy na Skye. Było bardzo zimno, a spać nie dawały beczące nieustannie owce. Spadło natomiast wiele gwiazd i widzieliśmy chyba najpiękniejszy zachód słońca jaki tylko można sobie wyobrazić. Skye jest niezwykle górzystą wyspą o klifowych wybrzeżach, pięknych szczególnie na północy. Zewsząd otaczały nas góry, więc spragnieni wrażeń, postanowiliśmy zdobyć jedną z nich. Chyba na własne nieszczęście wybraliśmy tę, która wydawała nam się najwyższa w okolicy. Miejscowi nazywają ją Górą Starej Kobiety. Długo szukaliśmy drogi na szczyt. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jesteśmy zupełnie sami. Teren był bardzo podmokły, co komplikowało wejście. Wokół nie było żadnych drzew, a jedynie skały, górskie strumienie i wrzosowiska, które nadawały krajobrazowi „typowego szkockiego wyrazu”. Szukanie drogi powrotnej okazało się bardzo trudne. Nad głowami przelatywały nam co pewien czas wojskowe samoloty ćwiczące niskie loty.
Stolicą Skye jest niewielkie miasteczko Portree, do którego dojechaliśmy autostopem. Na Skye bardzo łatwo złapać okazję i może się to stać, tak jak w naszym przypadku, okazją do poznania wielu ciekawych osób. Jedną z nich był przewodnik górski Mike Lates - Anglik, który nienawidzi swojego kraju, dlatego rzucił wszystko i postanowił zamieszkać w Szkocji w przyczepie kempingowej. Dziś ma już swój własny prawdziwy domek, do którego zaprosił nas na szklaneczkę dobrej, szkockiej whisky.
W drodze na południe zatrzymaliśmy się przy jednym z najsławniejszych w Szkocji zamków Eilean Donan, w którym kręcono m.in. film „Nieśmiertelny”. Trasa do Fortu William biegła wzdłuż Kanału Kaledońskiego. Jedno z jezior ma niemalże taki sam kształt jak Szkocja. Po drodze usłyszeliśmy piękną legendę o pięciu szczytach znajdujących się nad Kanałem Kaledońskim:
Dawno temu jeden ze szkockich władców miał pięć córek. Były one tak piękne, że o ich rękę ubiegało się bardzo wielu mężczyzn. Ojciec postanowił więc wybrać dla swych córek najlepszych kandydatów. Po Szkocji krążyły wówczas opowieści o pięciu niesłychanie mężnych braciach w Irlandii. Byli oni idealnymi kandydatami, ale musieli jeszcze sprawdzić się na wojnie. Zanim doszłoby do zaręczyn, minęłoby zbyt dużo czasu i córki mogłyby utracić swą urodę. Przezorny ojciec udał się prosić o pomoc najmądrzejszego człowieka w okolicy - druida. Ten powiedział, że jest w stanie sprawić, aby dziewczęta pozostały zawsze piękne, ale będzie to kosztowało ich ojca bardzo wiele. Władca odparł, że jest w stanie zapłacić każdą cenę w trosce o dobre zamążpójście córek. Druid spełnił więc prośbę ojca i... zamienił jego córki w pięć gór. W ten oto sposób na zawsze pozostały piękne. Ponoć strumienie płynące po ich zboczach to łzy, które do dziś wylewają za swoimi ukochanymi.
Niedaleko Fortu William znajduje się najwyższy szczyt Wysp Brytyjskich, wspomniany już wcześniej Ben Nevis (1343 m n.p.m.). Rozbiliśmy obóz u podnóża góry, w dolinie Glen Nevis, sławnej z tego, że kręcono tam „Braveheart” i „Rob Roya”. Obawialiśmy się, że kapryśna szkocka pogoda nie pozwoli nam zdobyć szczytu, ale ostatecznie udało się tego dokonać. Po pięciu godzinach marszu osiągnęliśmy cel. Warto było, bo widok rekompensuje cały trud włożony w podejście. Na szczycie turyści usypują malutkie kurhany. Każdy z przybywających powinien dołożyć jeden kamyk. Wierzchołek jest bardzo płaski i rozległy, wygląda trochę jak powierzchnia Księżyca. Można stamtąd zobaczyć wschodnie wybrzeże i wyspę Skye.
Jadąc na południowy zachód nie sposób ominąć Oban. Jest to jedno z wielu uroczych, portowych miasteczek szkockich, które wyróżnia granitowy amfiteatr na szczycie wzgórza wybudowany przez miejscowego bogacza. Miasteczko jest punktem wypadowym na Hybrydy. Wystarczy 40 minutowa przeprawa promem, by znaleźć się na sąsiedniej wyspie Mull - zwanej Deszczową Wyspą. Postanowiliśmy zatem popłynąć promem do głównego portu Mull - Craignure. Wyspa była jedynie naszym przystankiem w drodze na Ionę, która leży około półtora kilometra od południowo-zachodniego krańca Mull. Piękno tego miejsca urzekło nas do tego stopnia, że postanowiliśmy zostać dłużej. Noc spędziliśmy w Fionnphort, miasteczku położonym w punkcie wysuniętym najbardziej na zachód, skąd wypływały promy na Ionę. Namiot rozbiliśmy na brzegu, tak by mieć widok na jedną z najmniejszych, ale i najbardziej legendarnych wysp szkockich. Droga na nią zajmuje jedynie kilkanaście minut. Samą wyspę można natomiast przejść wzdłuż i wszerz w ciągu kilku godzin (ok. 5 km długości i 1,5 km szerokości). Na Ionie znajduje się opactwo będące pamiątką po działalności św. Kolumby. Przypłynął on najprawdopodobniej z Irlandii w roku 563 (jak głoszą legendy, podobnie jak wszyscy misjonarze z zachodu, na kamieniu młyńskim), aby szerzyć chrześcijaństwo w pogańskiej wówczas Szkocji. Wkrótce mały ośrodek, którego był twórcą zaczął „promieniować” na cały kraj. Dziś jest to teren kultu i cel wielu pielgrzymek.
Kiedy wróciliśmy do Oban okazało się, że tego samego dnia odbywa się w Glasgow finał meczu Celtics kontra Rangers. Obydwa zespoły są z Glasgow. Celtics jest drużyną katolicką, a Rangers protestancką. Kibice tych drużyn nie znoszą się nawzajem, a ich spotkanie w jednym pubie jest możliwe tylko w miejscowościach dalekich od Glasgow, takich na przykład jak Oban. Udało nam się obejrzeć finałowy mecz ligi szkockiej w jednym z pubów. Tego dnia sąsiedzi, czy znajomi z pracy stawali się kibicami dwóch wrogich klubów - z jednaj strony siedzieli więc ubrani na zielono fani Celtics, a po drugiej - noszący niebieskie ubrania fani Rangers. W tym roku wygrało Celtics. „Zieloni” świętowali więc z dumą zwycięstwo w obecności tych, którzy czuli się z pewnością wielkimi przegranymi.
Strona:  « poprzednia  1  [2]  3  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Wielka Brytania (funt) 1 GBP =  5,13 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]