podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Europa » Jeżdżąc po świecie i jedząc. Haggis – Szkocja.
reklama
Wilhelm Karud
zmień font:
Jeżdżąc po świecie i jedząc. Haggis – Szkocja.
artykuł czytany 1689 razy
To całkiem proste – bez emocji opowiada Spiro. Bierzemy barani żołądek albo ślepą kiszkę wołu i dokładnie czyścimy. Zwierzęcy organ należy kilkakrotnie wypłukać, wywrócić na drugą stronę, wyparzyć i przez noc moczyć w dobrze nasolonej chłodnej wodzie. Potrzebujemy też serce, płuca i wątrobę jednego jagnięcia, pół kilograma wołowych lub jagnięcych skrawków tłustego i chudego mięsa a także dwie posiekane cebule oraz szklankę owsianej mąki. Jako przypraw używamy po jednej łyżeczce soli, mielonego czarnego pieprzu, mielonej kolendry, gałki muszkatołowej i mielonej z niej łupinki. Jeszcze tyko woda oraz wywar z gotowanych płuc, baraniego łoju i mięsa.
Historia pochodzenia kultowego dania Szkotów ginie w mrokach dziejów. Część znawców tematu tradycję wywodzi z różnych obcych kultur a inni upierają się przy jej rodzimych korzeniach. Pierwsi powołują się na fragmenty Odysei Homera, gdzie opisano podobną potrawę robioną z owczych podrobów. Na Wyspach Brytyjskich tradycję tę mieli zaszczepić rzymscy wojowie na początku naszej ery. Danie mogło też przypłynąć na Wyspy Owcze na łodziach Wikingów i potem rozprzestrzenić się dalej na Południu. Nie wyklucza się też, że haggis pochodzi z francuskiej Normandii. Do tych teorii dopasowywane są nawet rozmaite wywody etymologiczne. Śmieją się z tego rdzenni Szkoci i nie dopuszczają nawet myśli, że ktoś przed nimi mógł wpaść na pomysł tak szkockiego dania. Haggis to bez wątpienia pomysł żon poganiaczy bydła, którzy już przed setkami lat pędzili zwierzęta na targ w Edynburgu – twierdzą. Na wielodniową podróż górskimi jarami niewiasty szykowały im treściwie wypełniony owczy żołądek. Poślednie gatunki baraniny były powszechnie dostępne a przyprawy i głęboko solone opakowanie zapewniały długą przydatność do spożycia. Nazwa dania, według nich, nie pochodzi od jakiegoś tam nordyckiego „rąbać” czy starofrancuskiego „siekać” ale ma rdzennie szkockie początki. Haggis to przecież znane w mitologii celtyckiej niewielkie górskie zwierzę o dwóch nogach dłuższych a dwóch krótszych. (Zostało tak stworzone by nie straciło równowagi podczas wspinania się po zboczach szkockich gór). Nawet 33% amerykańskich turystów w to wierzy – dodają lokalni, kulinarni patrioci.
Po skrzętnym wypłukaniu podroby wkładamy do rondla wypełnionego zimną wodą i doprowadzamy do wrzenia – kontynuuje Spiro. Gotujemy około 2 godzin i odlewamy wywar odstawiając go na bok. Miękkie podroby siekamy, układamy w innym garnku dodając pokrojoną w drobną kostkę cebulę, owsianą mąkę i przyprawy. Całość mieszamy uzupełniając wywarem aż do zwilżenia masy, która powinna mieć miękką lecz kruchą konsystencję. Napełniamy nią żołądek trochę więcej niż do połowy i zszywamy silną dratwą. Robimy kilka nakłuć by farsz nie eksplodował podczas wrzenia. Haggis wkładamy do garnka z wrzącą wodą i gotujemy około 3 godzin bez przykrywki. Od czasu do czasu uzupełniamy wrzątek by wsad nie wystawał ponad wodę.
Moje pierwsze spotkanie z haggis miało miejsce 25 stycznia ubiegłego roku w Aberdeen. Data nie jest przypadkowa. Co roku tego dnia Szkoci na całym świecie czczą kolejną rocznicę urodzin swojego umiłowanego barda i poety. Robert Burns, przedstawiciel tzw. szkockiego oświecenia, żył w latach 1759 – 1796. W czasie swego krótkiego i pracowitego życia stał się ulubieńcem zarówno ludu, jak i salonów. Ponad siły tyrając na roli równocześnie bywał gościem szkockich możnych. Zapraszano go by posłuchać jego poematów ludowych, toastów, arii, ód oraz inspirowanych miejscowym folklorem pieśni. To jego Auld Lang Syne stało się jedną z najbardziej znanych pieśni na świecie. On w rodzinnym dialekcie Ayrshire sławił urok ojczystej ziemi, miejscowych dziewic, lokalnych tradycji i jadła. Address to a Haggis (Oda na cześć Haggis) to też jego dzieło. Spożywanie narodowych potraw w czasach Burnsa było wyrazem szkockiego patriotyzmu a haggis stało się symbolem powrotu do korzeni. Już kilka lat po śmierci poety w jego rodzinnych stronach powstał pierwszy Burns Club. Na pierwszej Burns Night Supper głównym daniem było oczywiście haggis. Jedzenie przeplatano recytacją poematów barda i śpiewem pieśni jego autorstwa. Szklaneczką whisky wznoszono toasty za jego pamięć. Od tamtego czasu powstało wiele setek podobnych klubów w Szkocji, Anglii, w Stanach Zjednoczonych, na Karaibach i w Australii. Raz w roku gromadzą się w nich nie tylko Szkoci. Burnsowskie kolacje swym kolorytem i autentycznością przyciągają rzesze turystów, artystyczną bohemę i ludzi wielbiących folklor. Ubiegły rok był szczególny. Właśnie wtedy przypadała okrągła, 250-ta rocznica urodzin Roberta Burnsa.
Do pubu, przy wzmagających się dźwiękach instrumentów, dynamicznie weszło trzech dudziarzy. Za nimi podążała grupka skąpo odzianych dziewcząt, kilku chłopców w pasterskich burkach i rumiany kucharz z dymiącą srebrną tacą. Pochód zamykał wysoki, długowłosy i wąsaty młodzian z gitarą. Korowód przez kilka minut maszerował pomiędzy pełnymi gości stolikami by potem gwałtownie zatrzymać się przed maleńkim podestem przy bufecie. Nagle wszystko ucichło a na podest wskoczył gitarzysta. Szarpiąc struny recytował coś śpiewnie a sala raz po raz wybuchała gromkim śmiechem. Pasterze podszczypywali dziewczęta, co jakiś czas odzywały się dudy a kucharz trząsł się razem z potężnym salcesonem na srebrnej tacy. W pewnej chwili grający rolę artysty młodzieniec spoważniał i tym razem zaczął śpiewać coś bardziej uroczystego. Obecni w pubie mężczyźni wstali i kilkakrotnie odśpiewali refren. Występy odbywały się pewnie w gaelic (język szkocki) więc niewiele mogłem zrozumieć. W wersji angielskiej zaśpiewano The Toast To The Laddies Burnsa a po wspólnym okrzyku Good Health wszyscy wznieśli szklanki i wychylili je do dna.
Podczas pobytu w Aberdeen byłem uczestnikiem mniej oficjalnej imprezy poświęconej pamięci Burnsa. Takie wieczorki odbywają się w większości szkockich lokali gastronomicznych. Dzień urodzin poety traktowany jest prawie jak narodowe święto Szkotów w kraju i na obczyźnie. To także okazja do zabawy, pikantnych żartów, objadania się i ostrego picia. W typowych Burns Clubs odbywają się bardziej poważne uroczystości. Z udziałem dygnitarzy państwowych, władz lokalnych, artystów i zagranicznych gości czci się pamięć Roberta Burnsa i kultywuje bogate szkockie tradycje. W poważnym nastroju słucha się szkockich poematów, narodowych pieśni i dyskutuje o historii kraju.
Po rozkrojeniu ugotowanej potrawy farsz nakładamy łyżką bezpośrednio na talerze. Tradycyjnie haggis spożywa się z dodatkiem tłuczonych ziemniaków i puree z rzepy lub brukwi. Czasem polewa się go sosem sporządzonym na bazie whisky lub po prostu spryskuje słynnym szkockim destylatem. Po łyżce farszu z haggis można dodawać do porcji obfitego brytyjskiego śniadania. Typowy Szkot nie je tego specjału bez wypicia uświęconego wiekową tradycją „dram”. To szklanka whisky, choć w tłumaczeniu znaczy jedynie „haust”- kończy Spiro.
Strona:  [1]  2  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Wielka Brytania (funt) 1 GBP =  5,13 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]