podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Oczami "turistów-alpinistów"
reklama
Agata Sujecka, Danka Pońsko, Sylwek Kowalczyk, Grzesiek Wojdak
zmień font:
Oczami "turistów-alpinistów"
artykuł czytany 1371 razy
Po przygodach na stokach Elbrusa i w dolinie Adyr-Su udaliśmy się do Nalczyka, stolicy Kabardyńsko-Bałkarskiej Republiki. Spędziliśmy tu jedną dobę, czekając na transport oraz pozwolenie na poruszanie się w strefie przygranicznej, do której należała Dolina Beziengi-nasz następny cel. Razrieszenie i auto załatwialiśmy poprzez tutejszą bazę alpinistyczną - najwygodniej i najszybciej. Ten czas wykorzystaliśmy na uzupełnienie zapasów żywnościowych na tutejszym, typowym dla tego regionu, bazarze. Dla nas, dziewczyn, była to miła odmiana. Przez kilka godzin buszowałyśmy między straganami, kosztując owoców, bakalii, serów, słonecznikowej chałwy i ucząc się rosyjskich nazw określających wszystkie te przysmaki. Chłopcy w tym czasie wyruszyli na poszukiwania sklepu, w którym mogliby nabyć szaliki miejscowej drużyny piłkarskiej, a potem wszyscy udaliśmy się na baranie szaszłyki, o których lepsze trawienie zadbaliśmy wypijając różne (w miarę możliwości) ilości piwa (1,30 zł za 0,5 litra).
Auto, które miało nas zabrać do serca Kaukazu, przyjechało pod Alpinhotel, w którym zatrzymaliśmy się w Nalczyku, nieco (ok. 3 godzin) spóźnione. Ale ważne, że w ogóle przyjechało! Po drodze zabraliśmy kilku znajomych (być może członków rodziny) pana kierowcy, dostaliśmy wysokoprocentowy (!!!) trunek ("lokalnego sprite'a") oraz tort, którym mieliśmy opiekować się podczas podróży (opieka nie miała niestety polegać na zjedzeniu ciasta, w przeciwieństwie do "opieki" nad "sprite'em", do którego wypicia zostaliśmy wręcz zobowiązani).
Do Alpin Łagra dojechaliśmy późnym wieczorem. Noc spędziliśmy na polu namiotowym (najtańsza wersja noclegu: 1,1$ za osobę), a następnego dnia wyruszyliśmy w stronę lodowca, mając przed sobą Mur Beziengi-imponującą ścianę skalną wznoszącą się nad poziom lodowca ok. 2000 m, długą na kilkanaście kilometrów, ciągnącą się od Lalwieru (4350 m n.p.m.) przez Gestołę (4860 m n.p.m.) o charakterystycznym, wyróżniającym się, kształcie piramidy, po Szcharę (5201 m n.p.m.) - drugą co do wielkości górę Kaukazu.
Zatrzymaliśmy się na Misys-Kosz, w szałasie-baraku, który chyba wszyscy bardzo polubiliśmy (o ile można mówić o sympatii do baraku). Z zewnątrz wyglądał jak blaszane pudło, ale w środku było bardzo przytulnie. Czuło się obecność innych turystów oraz troskę o tych, którzy dotrą tu następni. Na Misys-Kosz pierwszy raz zobaczyliśmy koziorożce kaukaskie, które na czas pobytu w dolinie stały się naszymi najwierniejszymi towarzyszami. Tu też uczciliśmy urodziny Ewy. Był szampan, rolada owocowa i inne słodkości, których smak wspominaliśmy potem przez jakiś czas. Dziś Ewa na wspomnienie o tamtym dniu mówi tak: Nie często świętuje się w spartańskich warunkach z ludźmi, na których naprawdę można polegać. To tworzy atmosferę na tyle przepełnioną niecodziennymi emocjami, że często powraca się do tych zwykłych i jednocześnie tak uroczystych chwil.
Następny wspólny wieczór mieliśmy spędzić dopiero za kilka dni. Wojtek i Michał poszli zdobywać Dych-Tau (5198 m n.p.m.). My ruszyliśmy na lodowiec, a po nim do obozu czeskiego. Pięć godzin marszu zmęczyło nas bardziej niż dwa dni podchodzenia do Prijutu 11 pod szczytem Elbrusa. Wędrówkę utrudniały liczne, głębokie szczeliny oraz rumosz skalny pokrywający powierzchnię lodowca. Klęliśmy nie tylko w duchu, wściekli, że mając wokół siebie tak piękne widoki, musimy patrzeć cały czas pod nogi.
Do obozu czeskiego, w którym spędziliśmy 3 noce, dotarliśmy odbijając w lewo od głównego jęzora lodowcowego przy jedynym tutejszym "drogowskazie"- balszoj kamień. Pierwszego dnia biwakowania w tym miejscu próbowaliśmy zdobyć pobliski Pik Siemionowa (ok. 4050 m n.p.m.). W trakcie wspinaczki bardziej zaintrygowały nas jednak spadające ze Ściany Beziengi lawiny niż wcześniej obrany cel. Poza tym "turistami-alpinistami" byliśmy tylko z nazwy i wspinanie po bardzo kruchych skałach mogło okazać się dla nas zbyt ryzykowne. Z każdym kolejnym ruchem zastanawialiśmy się czy będziemy w stanie wrócić tą samą, jedyną drogą. Dlatego, kiedy zatrzymaliśmy się na rozłożystej półce skalnej, zapadła wspólna decyzja o zaprzestaniu dalszej wspinaczki. Opalając się i pożerając ostatnie trzy tabliczki czekolady, upajaliśmy się widokiem otaczających nas szczytów. To niesamowite wrażenie, którego nie da się opisać żadnymi słowami...
Popołudniu zaczął padać deszcz i nie zapowiadało się, że szybko przestanie. Kolejny dzień przesiedzieliśmy w namiotach. To był "sprawdzian" dla naszych psyche-przeciekający namiot, w którym hulał wiatr i bezczynność-najbardziej dotkliwa ze wszystkich uciążliwości podczas każdego pobytu w górach. Wieczorami zbieraliśmy się w jednym namiocie i prowadziliśmy kilkugodzinne rozmowy. Dzięki nim jeszcze lepiej się poznaliśmy i bardziej zżyliśmy. Chyba każdy w takich sytuacjach nabiera więcej śmiałości, staje się bardziej otwarty i skory do zwierzeń. Nie zabrakło też rozmów o jedzeniu-planowaliśmy jakie obiady będziemy sobie robić nad morzem, z uśmiechem na twarzy myśleliśmy o soczystych arbuzach, brzoskwiniach i innych owocach, których w górach brakowało nam wyjątkowo.
Strona:  [1]  2  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Mała Antarktyda o tysiącu nazwach
»  Bliżej niż myślisz... Kaukaz - najwyższe góry Europy
»  Moskwa
»  Samochodem po bezdrożach Rosji
»  TIR-em do domu, cz. I
»  TIR-em do domu, cz. II
»  Kuryle - Jak daleko na koniec świata
»  Sankt Petersburg
»  Rosja - Mongolia
»  Ural Polarny
»  Elbrus 2004 - studencka wyprawa turystyczno-naukowa
»  Gdzie Słońce nie zachodzi...
»  Za górami, za lasami...
»  Kaukaz oczami wspinacza
»  Syberia
»  Koleją Transsyberyjską na wschód
»  Lądem z Rzeszowa do Bangkoku
»  Cinquecento do Kazachstanu przez Ukrainę i Rosję 2004
»  Chibiny - przez kopalnię na szczyt
»  Bal w Carskim Siole - współczesna rekonstrucja i słów kilka o Bursztynowej Komnacie
»  Pociągiem z Polski do Chin przez Rosję i Mongolię
»  Z wizytą u tuwińskiej szamanki
»  Wyprawa do Korei Południowej
»  Expedycja III Sey Kraków-Pekin
»  Rosja Polarna 2008
»  Rosja – Daleki Wschód i Kamczatka
»  Wyprawa Silk Road'2009
»  Ekspedycja Elbrus 2010
»  W dzikie serce Azji - AŁTAJ 2010
fotoreportażfotoreportaż
» Expedycja Morze Czarne 2004 - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
górapowrót
kursy walutkursy walut
Rosja (rubel) 1 RUB =  5 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]