podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Za górami, za lasami...
reklama
Anna Armusiewicz
zmień font:
Za górami, za lasami...
artykuł czytany 4319 razy
Tarkan Tsagaan nuur, park narodowy. Krajobraz wulkaniczny - wokół pola lawowe. Drzewa porastają północne stoki gór. Jezioro powstało przez zatamowanie ujścia doliny przez potok lawowy. Woda ma kolor szafirowy. Pięknie tu. Podobno sielską atmosferę zakłóca swą obecnością potwór. Żyje w jeziorze od wieków konsumując od czasu do czasu dziewicę bądź rosyjskiego geologa...
Piękna pogoda, więc się opalamy. Na obiad chłopaki przyrządzają najpyszniejsze danie świata - gotowane szczupaki! Złowili je o świcie. Nie mieli problemów, bo zanim utworzono tu park narodowy, w jeziorze hodowano ryby na skalę przemysłową. Posiłek po prostu cudowny. Kierowca odmawia poczęstunku, ryb nie lubi - woli wcinać konserwy z żylastą baraniną.
Góry Changajskie, park narodowy. Planujemy zdobyć Otgon Tenger - świętą górę, na którą podobno kobiety nie mają wstępu. Co roku wyruszają "pielgrzymki" w celu złożenia jakiejś ofiary (także w poszukiwaniu rośliny, która ma gwarantować szczęście w miłości). To będzie mój pierwszy w życiu czterotysięcznik. W "Lonely Planet" napisane, że to wspinaczka dla "hard-core mountaineers". Trochę się boję jak to będzie, bo z pewnością do "hardcorowców" nie należę. Wjeżdżamy w piękną, ogromną, U-kształtną dolinę kilkudziesięciokilometrowej długości. Do planowanej bazy nad jeziorem mamy ze 30 km. Zgodnie z radami z przewodnika "Bezdroża" uważamy, by nie wpaść do nory bobaka - to zwierzak podobny do świstaka, który masowo występuje w Mongolii. Nie chcemy również zamoczyć butów idąc po zatorfionym dnie doliny. Przez cały dzień nie spotykamy żywego ducha. Jesteśmy tylko my i dzika przyroda. Czasem spod nóg wyskakują ptaki podobne do kuropatw. Pod wieczór docieramy do miejsca noclegu. Jesteśmy na około 2000-3000 m n.p.m. Nad naszym obozem króluje majestatyczny Otgon. Księżyc oświetla lodowiec na jego szczycie. Jutro się zmierzymy!
Wyruszamy o świcie. Wspinamy się mozolnie. Wynajdujemy ścieżki, bo szlaków żadnych nie ma. Na pierwszym wypłaszczeniu znajdujemy wielkie pierścienie kamieniste, robimy zdjęcia edukacyjne. I znów czas na wspinanie się po chyboczących kamieniach. Stąd nasz obóz zdaje się być taki maleńki... Trasa nie jest trudna, ale za to długa. Nareszcie docieram do lodowca, mogę się napić. Cudownie. Jeszcze tylko kawałek. Po prawej stronie przepaść, po lewej skrzący się w słońcu lodowiec. Trochę przeszkadza mi katar, ale dzięki temu czuję się przed sobą usprawiedliwiona robiąc postoje na "dmuchanie nosa". Szczęśliwie nie doskwiera mi choroba wysokościowa - tak człapię, że nadążam z aklimatyzacją po drodze. Hurra! Już widzę szczyt! Entuzjazm zakłóca nieco podejrzany zapach drażniący od jakiegoś czasu nos. Dziwne, ale coś tu wyraźnie śmierdzi. Tylko co? Rozglądam się podejrzliwie chcąc zlokalizować producenta tych niemiłych woni. Na kamieniach leży padlina - wielki zdechły koń wykrzywiony w upiornym uśmiechu... Nie wygląda jednak na długotrwałego bywalca niszy, którą obecnie zajmuje. Całkiem niedawno musiał być złożony w ofierze. Na samym szczycie witają nas całkiem żywotne koniki... polne. Skaczą beztrosko po śniegu. Zastanawiam się co one tam jedzą. Na wysokości 4000 m n.p.m...
Mieliśmy dużo szczęścia. W dzień powrotu przez cały czas pada. Tym razem trzymamy się lewej strony doliny, jest tu nawet ścieżka! Po drodze spotykamy ekipę Anglików. Na nogach mają "skorupy", liny, czekany - nieźle wyposażeni, ale chyba pomylili góry. Chcieli jechać na zachód, w Ałtaj, ale niestety panuje tam epidemia dżumy i ajmaki są zamknięte. Ponoć epidemia co roku wybucha w różnych miejscach, lecz zazwyczaj nie ma potrzeby "zamykać" więcej niż jednego ajmaku. Powierzchnia każdego z nich jest naprawdę duża (od 41.200 km kw. do 165.400 km kw.). W tym roku epidemia objęła aż trzy.
Ruszamy na północ. Po drodze nocujemy w jurcie u jakiegoś gospodarza. Najechany o 3 w nocy nie dziwi się, tylko gościnnie zaprasza do środka. Układ sprzętów w każdej jurcie jest podobny - na środku palenisko, po bokach, pod ścianami żelazne łóżka, na wprost wejścia kolorowe komódki, na nich poprzyczepiane rodzinne zdjęcia. W progu "witają" nas wiszące kawały mięsa straszące sterczącymi żebrami. Na śniadanie dostajemy mleko, suute-caj, oraz cujwana. Jestem wegeterianką w tym kraju, więc ograniczam się do mleka i czeskich markizów, których też powoli mam dość. Następny nocleg spontanicznie zorganizowany przez kierowcę jest w domu brata naszej współpasażerki, która przez cała drogę znieczula się wódką. Wchodzimy przez maleńkie okno do środka, bo pani nie ma kluczy... Do Mörön, naszego celu podróży, dojechaliśmy po 32 godzinach jazdy...
Jezioro Chubsuguł (Hövsgöl nuur) to najpopularniejsze miejsce wypoczynku letniego Mongołów - genezy tektonicznej, zwane "Małym Bajkałem". To 14-ty co do wielkości zbiornik słodkiej wody świata (1-2% zasobów), wpływa do niego 90 rzek, a wypływa tylko jedna - Egiin Gol. Uważany za święty, nazywany "Jeziorem- Matką Mongolii" z krystalicznie czystą, lecz lodowatą wodą, w której pływają miliony zdechłych ciem. Trzeba uważać, by nie połknąć którejś podczas kąpieli. Celem życiowym ćmy jest złożenie jajek. Jajka wraz z ich zesztywniałym producentem znajduję dosłownie wszędzie: w zakamarkach plecaka, namiotu, w porzuconych chwilowo skarpetkach...
Strona:  « poprzednia  1  2  [3]  4  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Mała Antarktyda o tysiącu nazwach
»  Bliżej niż myślisz... Kaukaz - najwyższe góry Europy
»  Śladami dawnych Mongołów
»  Moskwa
»  Samochodem po bezdrożach Rosji
»  TIR-em do domu, cz. I
»  TIR-em do domu, cz. II
»  Kuryle - Jak daleko na koniec świata
»  Sankt Petersburg
»  Rosja - Mongolia
»  Ural Polarny
»  Elbrus 2004 - studencka wyprawa turystyczno-naukowa
»  Gdzie Słońce nie zachodzi...
»  Kaukaz oczami wspinacza
»  Oczami "turistów-alpinistów"
»  Syberia
»  Koleją Transsyberyjską na wschód
»  Lądem z Rzeszowa do Bangkoku
»  Cinquecento do Kazachstanu przez Ukrainę i Rosję 2004
»  Chibiny - przez kopalnię na szczyt
»  Bal w Carskim Siole - współczesna rekonstrucja i słów kilka o Bursztynowej Komnacie
»  Pociągiem z Polski do Chin przez Rosję i Mongolię
»  Z wizytą u tuwińskiej szamanki
»  Wyprawa do Korei Południowej
»  Expedycja III Sey Kraków-Pekin
»  Rosja Polarna 2008
»  Rosja – Daleki Wschód i Kamczatka
»  Wyprawa Silk Road'2009
»  Ekspedycja Elbrus 2010
»  W dzikie serce Azji - AŁTAJ 2010
fotoreportażfotoreportaż
» Expedycja Morze Czarne 2004 - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
» Mongolia - Katarzyna Zegan
górapowrót
kursy walutkursy walut
Rosja (rubel) 1 RUB =  5 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]