podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Śladami Krzyżowców, czyli dzieje wyprawy "Ostatnią Krucjatą" nazwanej
reklama
Grzegorz Japoł
zmień font:
Śladami Krzyżowców, czyli dzieje wyprawy "Ostatnią Krucjatą" nazwanej
artykuł czytany 17241 razy
Kobiety w czadorach, mężczyźni w arafatkach, praktycznie brak przepisów drogowych, nieustające klaksony, muezini nawołujący z minaretów, wszechobecni handlarze, zapach przypraw w ciężkim gorącym powietrzu... jednym słowem Syria. Jak się potem okazało Aleppo było najbardziej orientalnym miastem na naszej drodze. Brak chętnych na wycieczkę przez pustynie do Palmyry zmienia nasze plany, więc wybieramy drogę wybrzeżem... Tu wśród wzgórz góruje twierdza Sahjun, jedna z najbardziej niedostępnych twierdz Bliskiego Wschodu zwana Zamkiem Saladyna (Qala'at Salah ad-Din) od imienia zdobywcy. Lewo-prawo-lewo-prawo... bus niezliczonymi zakrętami zjeżdża prawie pionową ścianą w głęboką dolinę, by po chwili znów wspinać się na kolejne, tym razem już zamkowe wzgórze. Wysiadamy w wąwozie - nasza małość w jego ogromie jest powalająca (28 metrów głębokości) - został on wykuty w skale przez krzyżowców, dla poprawienia walorów obronnych. Z pozostałych trzech stron zamek otoczony jest dolinami.
Znajdujemy najwyższy punkt w twierdzy - wspinaczka po ruinach idzie nam coraz lepiej - a potem w dół, każda komnata, każda dziura... Echo w cysternach to niezła zabawa - "Litwo! Ojczyzno Moja..." rozlega się na przemian z krzykami, śpiewami czy śmiechem. Sahjun umocniony przez krzyżowców został zdobyty po kilkuletnim oblężeniu - ile tysięcy ludzi zginęło pod tymi murami, ciężko sobie wyobrazić. Robi się późno, wracamy do Latakii. Fajka wodna pod palmami, ciepły wieczór i zapach morza w powietrzu... w naszym maratonie chyba po raz pierwszy czujemy się jak na wakacjach - nabieramy sił na dalszą drogę.
Qala'at Marqab, twierdza z czarnych kamieni wulkanicznych, z pięknym widokiem na morze, port krzyżowców Tortosa - kolejnego dnia niewiele mamy czasu na odpoczynek. W Tortosie jedna z najlepszych "inwestycji" wyjazdu - za równowartość 1,60 zł kupujemy bilet w dwie strony do oddalonej o 6 km od brzegu wyspy Arwad.Na wzburzonych falach stateczek podskakuje jak papierowa łódka - wysiadamy cali mokrzy, ale ucieszeni jak dzieci po wyjściu z lunaparku. Z średniowiecznych fortyfikacji nie zostało wiele, ale przyznać trzeba, że od tamtych czasów niewiele się tu zmieniło. To tu skończyła się historia krucjat lewantyńskich - w 1301 roku wyspa ta upadła jako ostatni bastion zachodu w Ziemi Świętej. Wracamy na ląd i dalej w drogę.
Kolejny nocleg pod Krack des Chevaliers (Qala'at Hossn), największym zbudowanym przez krzyżowców zamkiem na Bliskim Wschodzie, a może i na świecie... Niestety, jest to także jedna z największych atrakcji turystycznych Syrii i ceny w okolicy są "dla turystów". Nocleg za 5$?! Właściciel chyba oszalał... rozbijamy namiot pod murem tysiącletniej twierdzy. Niepojęty spokój kamiennego kolosa, gwiazdy na niebie i miejsce, w jakim się znajdujemy - prawie słychać odgłosy toczących się maszyn oblężniczych i walki... - jest jednak nader spokojne. W mrożącej krew w żyłach ciszy zasypiamy...
Wielkość "Kracka" jest przytłaczająca, zachował się on praktycznie w nienaruszonym stanie - jednak tak wytrawnym zdobywcom zamków jak my, wystarcza pół dnia na jego zwiedzenie. Spotykamy tu polską wycieczkę - po dwóch tygodniach łamanej angielszczyzny usłyszeć polskie słowa od kogoś poza Sebastianem, jest jak muzyka. Niestety rodacy nie podzielają naszego entuzjazmu - na "dzień dobry" zakończyli naszą jeszcze nie rozpoczętą rozmowę. Znacznie lepiej dogadujemy się z nowopoznanymi Syryjczykami - popołudniu odpoczynek i jedziemy dalej.
-"Amerika?" - pyta sprzedawca, na dworcu w Homs.
-"NO! Polonia - Polanda" - standardowo odpowiadamy na najczęściej zadawane nam pytanie. Chwila zastanowienia...
-"Polonia good! Amerika not good!" - stwierdzenie to poprawia nam humor i z większym zapałem wyruszamy w kierunku irackiej granicy. Wsiadamy w autobus do Palmyry. Noc zastaje nas w busie gdzieś... w zasadzie ciężko powiedzieć gdzie, wszędzie widać jedynie piasek. Tylko my nie mamy arafatek na głowie, ale generalnie autobus wygląda jak ekipa Ali Baby. Przez jazdę z otwartymi oknami marzniemy gorzej jak w środku zimy, a mało przyjazne spojrzenie Araba siedzącego przede mną, odbiera mi chęć poproszenia go o ich zamkniecie. W Palmyrze jesteśmy w środku nocy, mimo to w kilka minut zostajemy przechwyceni i wstawieni do hotelu - tym razem za 2$ - chyba najmilszego, jaki znaleźliśmy w ciągu całej wyprawy.
Niewiele tu związanego z krzyżowcami, ale ruiny rzymskiego miasta warte są zobaczenia. Rozmach Rzymian na każdym kroku robi niezapomniane wrażenie. Ciężko wyobrazić sobie jak wyglądało miasto, z którego została ta gigantyczna kupa kamieni - musiało być jednak cudem ówczesnego świata. Upał nie z tej ziemi, plątamy się po ruinach i... prawie gubimy na pustyni. Napotkany grecki turysta namawia nas na wycieczkę nad iracką granicę... może byśmy pojechali, ale znów mało chętnych i zbyt wysokie koszty stają na przeszkodzie - nie jest dane nam pojeździć po pustyni. Wracamy. Za oknem burza piaskowa i namioty Beduinów. Wjeżdżamy w bardziej normalny klimat - to Liban. Tu kolejne rzymskie ruiny - Baalbek. Znacznie lepiej zachowany od Palmyry mógłby konkurować z greckim Akropolem. "Mała" świątynia Bachusa daje nam nowe spojrzenie na słowo "mała". Jak miała wyglądać ta "duża" świątynia Jowisza, po której pozostało tylko sześć kolumn? Krzyżowcy jednak niewiele tu zostawili - jedziemy do Bejrutu, jednego z ważniejszych miast Królestwa Jerozolimskiego.
Strona:  « poprzednia  1  2  [3]  4  5  6  7  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Futbol i muezini - chaotyczne notatki o Syrii i Libanie
»  Nowy Jork Wschodu
»  Ach ten Tarkan! Czyli kilka wspomnień z Turcji
»  Izrael widziany inaczej
»  Morze Martwe
»  Święte miasto - Jerozolima
»  Syria - gościnny kraj
»  Aleppo
»  Fantastyczna Kapadocja
»  Turcja - Propozycja na dwa tygodnie
»  Bliski Wschód'2002
»  Bułgaria + Istambuł bez ubarwiania. Wrzesień 2002 r.
»  Stambuł - dawniej i dziś
»  W pace na Ben Gurionie
»  Ekspedycja Morze Czarne
»  Petra – różowe miasto
»  Cinquecento do Pakistanu i Kaszmiru 2005
»  Rowerowa podróż do Istambułu - Istambuł 2007
»  Ahmad się żeni
»  Welocypedem przez piachy Bliskiego Wschodu
»  Hor, czyli góra milczących strumieni
»  Erec Israel, czyli zimowa wędrówka śladami Jezusa
fotoreportażfotoreportaż
» Syria - Piotr Kotkowski
» Turcja - Piotr Kotkowski
» Jordania: Petra i Wadi Rum - Piotr Kotkowski
» Jordania - Katarzyna Zegan
górapowrót
kursy walutkursy walut
Turcja (lira) 1 TRY =  50 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA