podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Insza allah
reklama
Joanna i Artur Morawcowie
zmień font:
Insza allah
artykuł czytany 8615 razy
Nareszcie nasza kolej! Musieliśmy wyjąć całą zawartość plecaka na stół specjalnie do tego przygotowany. Celnicy oglądali z wielkim zaciekawieniem każdą rzecz, która znajdowała się na stole. Pytali o niektóre z nich. Odprawa przebiegła jednak bez problemu. Odetchnęliśmy - byliśmy w Iranie. Pojechaliśmy dalej. Współpasażerowie byli bardzo sympatyczni i opiekuńczy. Każdy z nich starał się żebyśmy czuli się w ich kraju dobrze i abyśmy go dobrze wspominali. Często musieliśmy wybierać z kim zjeść i kto ma płacić - wszyscy chcieli nam ?stawiać?. Tu jedzenie było trochę gorsze niż w Turcji, ale chętnie przyjmowaliśmy zaproszenia. Rozmawiali z nami tylko mężczyźni. Kobiety stał z boku i przyglądały się nam. Żadna z kobiet nie usiadła z nami przy jednym stoliku w czasie obiadu.
Po nocy spędzonej w Teheranie musieliśmy ruszyć dalej mieliśmy tylko pięciodniową wizę, więc nie mogliśmy dłużej zostać w Teheranie.
Następnego dnia udało nam się złapać autobus do Zahedanu, miasta położonego w pobliżu pakistańskiej granicy. Czekała nas kolejna długa, 12 godzinna podróż. Jechaliśmy przez pustynię i dokuczało nam pragnienie. W autobusie podawano co pół godziny podawano wodę, jednak my, nie znając pochodzenia tej wody baliśmy się jej pić. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że picie wody w Iranie jest całkowicie bezpieczne. Kończyły nam się irańskie pieniądze i chcieliśmy kupić podczas postoju autobusu herbatę płacąc za nią dolarem. Jednak sprzedawca nie chciał przyjąć tej imperialistycznej waluty. Z opresji wybawił nas irański żołnierz podróżujący tym samym autobusem. Nie tylko kupił nam herbaty, ale i podzielił się z nami swą wojskową racją żywnościową, która muszę przyznać smakowała nam. Żołnierz wracał z przepustki do macierzystej jednostki koło granicy irańsko-pakistańskiej. Wspomniał, że mieszka koło granicy z Irakiem. Żołnierz pomógł nam również w Zahedanie. Gdy dotarliśmy na dworzec autobusowy okazało się, iż nie ma już autobusów, które docierają do przejścia granicznego. Żołnierz długo nie myśląc zatrzymał samochód i zaczął pertraktować cenę.
W powrotnej drodze udało nam się pozostać dłuższy czas w Kraju Rewolucji Islamskiej. Jadąc autobusem z Zahedanu do Isfahanu wspominaliśmy przygody, które przeżyliśmy w Indiach. Nagle autobus zatrzymał się. Zobaczyliśmy żołnierzy obok autobusu. Każdy z nich trzymał karabin wymierzony w pasażerów. Dwóch żołnierzy weszło do środka autobusu i wybierając mężczyzn przeszukiwali ich. Potem wybierali bagaże i przeglądali je. Jeden z żołnierzy kazał zdjąć mój plecak i zawołać właściciela bagażu. Szybko przybiegł do mnie kierowca i przestraszonym głosem kazał wysiąść i iść do żołnierza.. Wysiadłam ja i Artur. Żołnierz przeglądał rzeczy w moim plecaku. Najbardziej zdenerwował się gdy wyciągnął kadzidełka zakupione w Indiach. Mieliśmy ogromne trudności aby wytłumaczyć mu co to jest, gdyż nie znał angielskiego. Podbiegli do nas inni przerażeni żołnierze. Kiedy w końcu powąchał kadzidełka kazał powkładać wyrzucone rzeczy i wsiąść do autobusu. Długo jeszcze po tym incydencie zastanawialiśmy się , co byłoby gdyby nie zgodził się powąchać? Mimo wszystko zasnęliśmy wykończeni podróżą. Chłopcy spali na porozkładanych na podłodze workach innych pasażerów. Mnie jako kobiecie kierowca pozwolił się przespać na swoim ?legowisku?. W każdym irańskim autobusie na końcu jest wydzielone miejsce na materac odsłonięty od reszty autobusu zasłonką. Miejsce to było bardzo wygodne, ale nie wyspałam się bowiem co chwile przychodził kierowca i pytał czy wszystko OK.
Dotarliśmy wczesnym rankiem do Isfahanu. Pomimo zmęczenia ruszyliśmy zwiedzać miasto. Miasto to olśniło i zauroczyło nas swoją atmosferą. Isfahan zwany w starożytności Aspadana był na przestrzeni dziejów kilkakrotnie zrównany z ziemią. Jednak już średniowieczni poeci sławili cesarską rezydencję w środkowej Persji słowami ?Isfahan to połowa świata?. Podróżnicy zwiedzający ten region świata opowiadali z fascynacją o 102 meczetach, 273 łaźniach publicznych i 1802 karawanserajach.
Zainteresował nas bazar, w którym czuło się dawną atmosferę Persji. W jednej z części bazaru znajdują się sklepiki tylko z dywanami perskimi. W tym miejscu jest specyficzny gwar - słychać nawoływania handlarzy, mnóstwo kupujących. Naganiacze zapraszają do wnętrza ?jedynie? aby obejrzeć piękne i słynne perskie dywany oraz napić się wraz z rozpartym na fotelu, obwieszonym złotą biżuterią właścicielem sklepu, ?ewentualnie? coś kupić. Mimo zmęczenia odczuwaliśmy wielką radość bycia w Isfahanie. Zwiedziliśmy przepiękny Masdżed-e Szah (Meczet Królewski ) o 60-metrowej kopule oraz wewnętrznych dziedzińcach i minaretach ozdobionych kolorowymi kaflami o roślinnych i geometrycznych wzorach. Meczet został zbudowany na miejscu dawnej ?świątyni ognia? obiektu kultu wyznawców Zaratustry. Zachwyciła nas orientalna mozaikowa Brama Ali Kapu (?Kolorowa Brama?), na której zawieszone były wielkie portrety Chomeiniego i Rafsandżaniego . Na przeciwko bramy, po drugiej stronie Placu Majdan-e Szah, wznosi się równie wspaniały meczet Lotf Alla. Spacerując ulicami oglądaliśmy sklepy, które zachwycały nas swoim przepychem, którego nie spodziewaliśmy się w tym kraju. W Isfahanie nie można zapomnieć o tym, że Iran jest bogaty w złoża ropy naftowej. Są one istotnym elementem w rozwoju gospodarczym tego islamskiego kraju. Spacerując wzdłuż rzeki Zayandeh Rud dotarliśmy na najciekawszy most w Isfahanie - Khaju. Tu poznaliśmy Irańczyka, który poinformował nas, że możemy przedłużyć wizę w emigration office. Wzbudziło to w nas nadzieję, że będziemy mogli pozostać dłużej w Iranie. W pobliskiej kafejce zaczęliśmy planować zwiedzanie Iranu, gdy już przedłużymy wizy.
Rankiem podążyliśmy do Teheranu oczywiście tanim autokarem ( ze względu na niską cenę ropy naftowej) z klimatyzacją ( która jest niezbędna, gdyż droga wiedzie przez pustynię ) i z lodowatą wodą serwowaną pasażerom co pół godziny ( co obniżyło nasze koszty wyprawy, bo nie musieliśmy kupować transporterów wody). W autobusach, chociaż nie tylko, wzbudziliśmy sensację. Irańczycy są bardzo serdeczni, a turyści są dla nich tak egzotyczni jak oni dla nas. Zastanawialiśmy się z czego wypływa ta serdeczność. Czy była wynikiem dobroci serc, czy jedynie wypływała z ciekawości?. Niektórzy zadawali nam dziwne pytania o stosunki damsko-męskie w perwersyjnej Europie, o rozwiązłość ?białych kobiet?, o to czy to prawda, że małżeństwa europejskie rozwodzą się po 3 lub 4 miesiącach?
Strona:  « poprzednia  1  [2]  3  4  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]