Wielkie święto na Północy
artykuł czytany
3409
razy
Ostatnie metry zwycięzca najsłynniejszego narciarskiego biegu świata przebiega w towarzystwie ślicznej dziewczyny. Kranskulla zakłada mu na głowę symboliczny wieniec i obdarowuje pocałunkami. Na ten moment czeka podniecony tłum tysięcy kolorowo odzianych fanów biegowego narciarstwa. Większość publiki to Skandynawowie. Choć kojarzymy ich z emocjonalną powściągliwością to ten wielodniowy zimowy festiwal czczą gwarnymi spotkaniami, tańcem i kulinarno - trunkową fetą.
Vasaloppet Tydzień trwa 10 dni i jest wielkim świętem narciarstwa, turystyki, rozrywki, handlu i sympozjów. To ogromna masa śniegu, sprzętu narciarskiego, ludzi, i entuzjazmu. W cichych przez większość roku gminach Mora, Sälen a także w maleńkich miejscowościach Oxberg, Orsa czy Eldris przełom lutego i marca to wszechobecna feeria barw i tygiel wesołego gwaru. Tegoroczna edycja serialu białego szaleństwa w szwedzkiej prowincji Dalarna rusza w piątek 24 lutego. Rozpoczyna się w Oxberg biegiem narciarskim KortVasan, w stylu klasycznym, na dystansie 30 kilometrów. Potem codziennie już odbywają się kolejne biegi, a ich nazwy, TjejVasan, StafettVasan, Öppet Sp?r czy HalvVasan, informują o tym, dla kogo są organizowane. Mamy więc konkurencję sztafetową, bieg na połowie klasycznego dystansu, konkursy dla dzieci, dla pań, dla niepełnosprawnych, wyścigi drużyn, strażaków czy dziennikarzy. Całość zwieńczy Vasaloppet, który od 1922 roku rozgrywany jest na trasie Sälen - Mora, na dystansie prawie 90 kilometrów. Tradycyjnie odbywa się w pierwszą niedzielę marca i kończy cały narciarsko - turystyczny festiwal. Ale Vasaloppet Tydzień to nie tylko sport. Miejscowe władze i inne zainteresowane strony organizują w tym czasie wiele artystycznych, rozrywkowych i handlowych imprez. Kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym wielu zagranicznych turystów, chce zwiedzić okolicę, kupić sprzęt narciarski, pamiątki, dobrze się zabawić, skosztować szwedzkiej kuchni i dobrych alkoholi. Całą dekadę w regionie trwają występy gwiazd estrady, handlowe giełdy, pracują przewodnicy turystyczni, działa sezonowy transport. Puby, kawiarnie, restauracje i dyskoteki pękają w szwach opóźniając godziny zamknięcia. Muzea organizują wystawy tematyczne, wypełniają się kościoły a kempingi oblegane są tłoczniej niż w lecie.
Szlak ucieczki króla i park pełen drapieżników
Na dworze 8 stopni powyżej zera, z dachów w Mora leje się woda a na miejskim skwerze baraszkują sikorki. Na kilkanaście dni przed startem wielkiej zimowej imprezy rozmawiam z Kjellem Johanssonem, szefem komitetu organizacyjnego Vasaloppet. Nie ma obaw, - mówi - pomiędzy Sälen a Mora śniegu jest pod dostatkiem i śpię spokojnie. Synoptycy zapowiadają rychłe ochłodzenie i 43.426 uczestników imprez, którzy do dziś się zarejestrowali, też nie muszą się martwić - dodaje. Wierzę mu i życzę by zima w Dalarna i tym razem była prawdziwą szwedzką zimą. Bardziej niż śniegiem organizatorzy muszą zająć się tysiącami innych spraw. Trzeba wytyczyć kilka hektarów placu parkingowego w Oxberg, zorganizować spotkanie ze służbami medycznymi, nadać certyfikaty jakości kilkunastu kwaterom prywatnym, ustalić jadłospisy w lokalach goszczących VIP-ów. Jeszcze nie wszyscy artyści potwierdzili swój udział w występach, potrzeba dwóch tłumaczy japońskiego, kilka billboardów ucierpiało od wiatru a most w Sälen wymaga przeglądu . Czy sobie poradzą? Z pewnością. Od 1922 roku władze w Mora i okolicy mają te same sprawy do załatwienia więc skuteczność działania weszła im w krew.
Zostawiając lokalnych włodarzy z ich problemami ruszam na parę godzin szlakiem historii i sztuki. W Vasaloppets Hus, w samym centrum miasta, pełno pamiątek z okresu walk o wolność prowadzonych przeciw Duńczykom. Na starych mapach, obrazach i rycinach śledzę szlak, którym w roku 1521 przyszły król Szwecji Gustav Vasa uciekał przed duńską pogonią do Norwegii. Okupanci znienawidzili go za buntowniczą działalność i postanowili zgładzić. Te historyczne fakty i trasa ucieczki młodego przywódcy stały się inspiracją do uczczenia dziejowych zdarzeń w specjalny sposób. Powstała idea masowego biegu narciarskiego, który na przestrzeni 84 lat urósł do rangi największej sportowej imprezy świata i jednego z symboli Szwecji. Kilka pomieszczeń muzeum prezentuje wielkich twórców Biegu Wazów, bogatą historię imprezy, corocznych zwycięzców i narciarskie tradycje Szwedów. Pomnik ich najbardziej kochanego króla stoi tuż obok na skwerze. Filigranowa postać władcy spogląda z potężnego głazu narzutowego umieszczonego na skromnym kurhanie. Kilkaset metrów dalej w jednym z miejskich parków zatrzymuję się przy niewielkiej kapliczce. To Vasamonumentet, memorialna budowla powstała nad ziemianką, w której przyszły władca spędził ponoć Boże Narodzenie w roku 1520.
Z Vasagatan, reprezentacyjnej ulicy Mora, kieruję się w stronę Jeziora Siljan wąskimi, pełnymi drewnianych domów, uliczkami. W Europie trudno znaleźć takie bogactwo ciesielskiej sztuki. Mijam kilkusetletnie budynki, których ściany stawiane były w tej samej technice od czasów średniowiecznych. Ich brązowe, bordowe i czerwone elewacje to efekt użycia minerałów do konserwacji i dekoracji drewnianego budulca. Kopalnictwo miedzi w rejonie Falun, stolicy regionu, dostarczało cennego metalu ale także wielu innych dóbr z których produkowano farby, barwniki i konserwanty. Falu rödfärg to barwa ścian skandynawskich drewnianych domów, rozpoznawalna od Reykjaviku po Helsinki. Budowanie z drewnianych bali jest tu wciąż popularne, powstają więc coraz to nowe firmy pracujące po staremu. Efektem ich kunsztu są wdzięcznie wtopione w krajobraz wille, zabudowania farmerskie, pawilony handlowe oraz hoteliki.
Rzemiosło kwitło w Dalarna od czasów epoki Wikingów, co widać także w szkutnictwie. Na wysepce Sollerön, na Jeziorze Siljan, do dziś istnieje tradycyjna stocznia, gdzie średniowiecznymi metodami produkuje się tzw. "łodzie kościelne". Szwedzi do kościoła pływają od wielkiego dzwonu ale łajbą, którą na kształt długich łodzi Wikingów miesiącami budowano w manufakturze Sollerön, można przecież popłynąć na piwo. Kilka lat wcześniej korzystałem z takiego transportu udając się z przyjaciółmi z Mora do Orsa na święto witania lata -Midsommar. Dwunastometrowa łódź pełna była odzianych w ludowe stroje pasażerów a za wiosła zgodnie chwycili farmerzy, biznesmeni, dwie dentystki i pastor.
Obfitość dzieł artystycznych światowej miary oglądam w Muzeum Andersa Zorna. Żyjący na przełomie XIX i XX wieku malarz, rzeźbiarz i grafik wtopił się w klimat szwedzkiej prowincji i cała jego twórczość to motywy z Dalarna. Nawet zmysłowe akty przedstawicielek artystycznej bohemy malował na tle wiejskich chat, stada kóz czy starego drewnianego kościółka. Dziesiątki lat poświęcił odtworzeniu ludowej muzyki, regionalnych tańców, instrumentów i kostiumów. Wielki pomnik jego działalności oglądam mijając kolejne sale ekspozycji. Zarówno Muzeum, jak i dom Zorna oraz jego stara farma pełne są sprzętów sprzed ponad stu lat, dzieł Mistrza, fotogramów i dokumentów pisanych. Zmyślne kołowrotki, drewniane wagi, gęśle i masielnice sąsiadują tu z obfitymi kształtami niewiast zalotnie spoglądających z obramowanych płócien. Jego żona Emma też była artystką ale głównie towarzyszyła mężowi w pracy nad zachowaniem szwedzkiego kulturalnego dziedzictwa. Wstęp do Muzeum 45 koron (dzieci 2 korony).
www.zorn.se Popołudnie spędzę w Orsa, dokąd z Mora jest jedynie 20 km lokalną drogą nr 45. Na trasie zatrzymała mnie para holenderskich autostopowiczów, którzy do Dalarna przybyli już teraz bo tuż przed Vasaloppet trudno znaleźć wolne miejsca noclegowe. Mają więc czas na inne atrakcje i właśnie starają się dostać tuż za norweską granicę na wystawę psów ras północnych: samojedów, alaskanów, łajek i tzw. karelskich psów na niedźwiedzie. Na takie wystawy można się wybrać również do Szwecji. Ale oto zbliżamy się do Orsa. Na okolicznych wzgórzach miasteczka rozlokował się Grönklitt - największy w Europie Park Niedźwiedzi. Na wielohektarowym terenie, w naturalnym środowisku żyją tu najwięksi przedstawiciele szwedzkich drapieżników: niedźwiedź brunatny, rosomak, wilk i ryś. Specjalne ścieżki z rampami, chronione kratami tarasy, system siatek i innych zabezpieczeń pozwalają zbliżyć się do zwierząt, poczuć ich oddech i obserwować zwyczaje. Z platform nad zboczami wzniesień przy użyciu lornetki możemy być świadkami naturalnych zachowań zwierząt, jakich nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Tu warto wybrać się latem z dziećmi bo zimą nie wszystkie zwierzęta są aktywne. W zeszłym roku (park jest otwarty dla zwiedzających od maja do października) bilet rodzinny 2+2 kosztował 210 koron. Dziś ze wzgórz Grönklitt jak na dłoni jawi mi się prześliczna panorama zamarzniętego jeziora Orsasjon , duża część kilku tras biegowych i strzelające w niebo wieżyczki licznych kościółków. Tym razem dla tych wrażeń tu przyjechałem.
www.orsa.se Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż