Egipska "czterdziestka czwórka"
artykuł czytany
2787
razy
Towarzystwo rurociągu naftowego. Pustynny krajobraz urozmaicony palącymi się szybami gazowymi i naftowymi, pola minowe. Nowoczesne ośrodki turystyczne i surowa bezkresna pustynia. Takich niesamowitych doznań dostarczyła mi podróż drogą numer 44, pełną kontrastów i zaskakujących krajobrazów jak sam Egipt.
Śpiąca Al Ghardaqah
Jest 3 w nocy, jednak już od 15 minut jestem na nogach. Stoję przed swoim hotelem i czekam na przyjazd autokaru, który zabierze mnie do Kairu.
Noc jest ciepła, czarna i bezksiężycowa. Pierwszy raz widzę tak czarne niebo. Kolejnym zaskoczeniem jest niewielka różnica między temperaturą dzienną, a nocną, najwyżej kilka stopni. Myślałem, że chociaż w nocy skwar da trochę odpocząć człowiekowi. Na twarzy czuję ciepły, niemal porywisty podmuch pustynnego wiatru, który niesie ze sobą drobinki piasku rozbijające się o twarz, niczym setki drobnych igiełek. Uczucie jest niesamowite.
Hurghada (po arabsku Al Ghardaqah) jest trochę opustoszała. Niewielu turystów pojawia się o tej porze na ulicach, jedynie miejscowa ludność korzysta z nocnego uroku miasta. Są to przeważnie mężczyźni (kobiet nie spędzają wolnego czasu z mężczyznami), którzy siedzą i rozmawiają w knajpkach przy malutkich stoliczkach popijając słodką, arabską herbatę podawaną w małych szklaneczkach. Jest cicho i spokojnie. Nie ma hałasu samochodów z pośpiechem przemieszczających się po wąskich uliczkach, ani odgłosów sklepikarzy i restauratorów zachęcających turystów do skorzystania z ich oferty. Miasto śpi.
Pora wyjazdu nie jest przypadkowa, przede mną 550 km jazdy przez Arabską pustynię, a w miejscu docelowym mam się zjawić wczesnym przedpołudniem. Jak się później okazuje nie tylko ja musiałem zerwać się tak wcześniej z łóżka. Trzecia w nocy to pora, kiedy większość autobusów z turystami wyrusza do stolicy Egiptu.
Spotkanie z naszymi cieniami
Jestem już w drodze. Autobus przemierza spokojne ulice miasta, aż w końcu zatrzymuje się na wielkim podmiejskim parkingu. Jest bardzo ciemno. W światłach autokaru ukazują się sylwetki jakiś osób. Zainteresowany wychodzę z autokaru rozejrzeć się, pod pretekstem skorzystania z toalety. Nie wiem co się dzieje. Widzę cztery terenowe samochody z ciężkimi karabinami maszynowymi, około dwudziestu policjantów uzbrojonych w karabiny maszynowe i dziesięciu tajniaków w garniturach pod którymi, mają ukryte uzi. Zastanawiam się o co chodzi. Dlaczego nie jedziemy. Kierowca po kilku minutowej rozmowie z facetem w czarnym garniturze, wyjaśnia nam łamaną angielszczyzną, że musimy poczekać na kilka innych autokarów z turystami zmierzającymi do Kairu. Dalszą część drogi będziemy przemierzać w konwoju ochranianym przez policję (w Egipcie powstał specjalny oddział policji turystycznej, zajmujący się ochroną turystów) i specjalnych agentów.
Wymóg ten został wprowadzony przez prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka po licznych napaściach fundamentalistów islamskich na zachodnich turystów w latach dziewięćdziesiątych. Jeden z najbardziej brutalnych ataków miał miejsce w listopadzie 1997 roku, 58 zachodnich turystów zostało zabitych w okolicach Luxoru przez fanatyków z Al - Gama al Islamiya. Tego typu incydenty powodowały derastyczny spadek ruchu turystycznego, który jest głównym źródłem dochodu Egipcjan. Dlatego prezydent postanowił stworzyć specjalny, wydzielony oddział policji turystycznej (w skład jej wchodzą zwykli policjanci i specjalni tajni agenci), do której zadań należy ochrona turystów zarówno w miastach jak i poza nimi.
Przeczytaj podobne artykuły