Australia od A do Z
Geozeta nr 8
artykuł czytany
17969
razy
Aborygeni, eukaliptusy, kangury, opera, zima - całej Australii nie sposób opisać inaczej jak tylko używając słów - wytrychów. Dzięki nim można się zbliżyć do tego odległego kontynentu.
Aborygeni
Aborygeni są rdzennym ludem Australii. Zamieszkują ten kontynent od 50 tys. lat. Zanim pojawił się w Australii biały człowiek, koczowali na obszarze całego kontynentu, szczególnie jednak upodobali sobie żyzne wybrzeża, gdzie prowadzili osiadły tryb życia. Centralne tereny zwane obecnie Outback'iem były domem dla nielicznych plemion, które zmieniały miejsce pobytu w zależności od pory roku i wydajności bardzo ubogich ziem.
Kiedy 200 lat temu do brzegów Australii przybił Kapitan Cook i inni Europejczycy, Aborygeni zostali zepchnięci do wnętrza kontynentu. Przez kolejne 150 lat byli traktowani jak zwierzęta i regularnie mordowani. Próbowano mieszać rasy tak, aby czarni Aborygeni przestali istnieć. I trzeba przyznać, że nie było to trudne - geny Aborygenów warunkujące ich ciemny kolor skóry są bardzo słabe. W trzecim pokoleniu dziecko osoby o jasnej karnacji skóry i Aborygena jest już zupełnie białe. Często jedyną pozostałością u takiego potomstwa po czarnych przodkach są czarne włosy, nawet niekoniecznie kręcone.
Obecnie społeczność aborygeńska mieszka przede wszystkim na Terytorium Północnym oraz w centralnym Queensland. Aborygeni borykają się z nieustanną biedą i bezrobociem, bo mimo, że mamy już prawie XXI wiek nadal są traktowani gorzej niż inni mieszkańcy Australii.
Blue Mountains - Błękitne Góry
Góry Błękitne stanowią część łańcucha Gór Wododziałowych i są położone około 100 kilometrów na zachód od Sydney. Tę wyżynę z piaskowca pocięły w przeszłości rzeki i strumienie, tworząc teren z głębokimi wąwozami, stromymi ścianami i wzniesieniami liczącymi powyżej 1000 metrów. Malowniczość krajobrazu wynika między innymi z niezwykłych kontrastów kolorystycznych. Łączą się tu żółte skały, soczyście zielony las i błękitne niebo. Jednak słowo "błękit" w swojej nazwie góry zawdzięczają lasom eukaliptusowym, ponad którymi unoszą się opary olejków eterycznych, tworząc wrażenie ogólnego "zaniebieszczenia" terenu. Na obszarze długości kilkudziesięciu kilometrów, porozcinanym przepastnymi dolinami, do których wodospadami spływają rzeki, można swobodnie uprawiać turystykę pieszą. Szlaki o różnym stopniu trudności prowadzą po krawędziach wodospadów lub pod nimi, a także po wykutych specjalnie do tego celu półkach skalnych. Największym wodospadem, do którego dotarliśmy była kaskada Wenworth, wysoka na około 150 m wysokości.
Chińczycy, Japończycy, Grecy i inni przyjezdni.
Jeszcze niedawno uważano, że Australia to kraj Aborygenów oraz potomków Anglików i Irlandczyków. Obecnie nie można chyba mówić o dominacji żadnej z tych grup etnicznych. Po wojnie dotarła do Australii duża fala greckich imigrantów. Melbourne stało się wówczas drugim po Atenach miastem z tak dużą liczbą Greków. Teraz w Melbourne pozostało tylko kilka uliczek w centrum, pełnych kafejek i sklepików wypełnionych nieco tandetnymi "antycznymi" posągami z charakterystyczną śródziemnomorską atmosferą. Z głośników sączy się grecka muzyka, której jakość do złudzenia przypomina swojskie disco polo. Grecy nie są już tak widoczni jak jeszcze przed kilkoma laty. Teraz przyszedł czas na Azjatów - od Hindusów, Tajlandczyków, Indonezyjczyków, Wietnamczyków po Chińczyków i Koreańczyków. Ludność tych narodowości należy do biedniejszej części społeczeństwa, choć zdarzają się wyjątki, szczególnie wśród tych, którzy przybyli do Australii dużo wcześniej, skończyli tam studia i zdobyli dobrą pracę.
W każdym większym mieście istnieje China Town. Spacery po zmroku nie należą tam do przyjemności. Pełno jest barów i knajpek, kolorowych neonów, ale także dealerów narkotyków, prostytutek i... policji, która nie daje sobie z nimi rady.
Narodowością, nie darzoną szczególną sympatią są Japończycy. Jest ich równie dużo, co innych Azjatów. Różnica polega na tym, że Japończycy to ludzie zazwyczaj bardzo bogaci. Wykupują olbrzymie fragmenty plaż, zamykają do nich dostęp i budują ośrodki wyłącznie dla Japońskich turystów, którzy często po odwiedzeniu Australii decydują się na pozostanie tam na stałe... i tak machina się kręci.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż