podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Ameryka Północna » Dominikana
reklama
Agnieszka Małysa, Maja Walczak
zmień font:
Dominikana
Geozeta nr 11
artykuł czytany 31109 razy
Przyglądam się im uważnie. Zaskakują swoją spontanicznością, energią, zadowoleniem z życia... wystarczy, że się uśmiechną, a ich radość wydaje się promieniować na innych ludzi. Obejmuje blaskiem całą okolicę, choć być może jest to tylko wrażenie - wynik oślepienia bielą zębów odsłoniętych nagle przy ciemnej skórze twarzy, zalotny ruch jasnych gałek oczu "biegających" bez ustanku od jednego do drugiego krańca oczodołów. Każda kobieta jest tu elegancka - ubrana w obcisłą krótką spódnicę, skąpą bluzeczkę na ramiączkach przeważnie w kolorach pastelowych (moda na róże i fiolety dotarła i tutaj). Takie stroje są codziennym widokiem nawet w najbiedniejszych wioskach, gdzie przez cały dzień pracuje się w polu. Na nogach, obowiązkowo, znajdują się szpilki lub buty na koturnach i nawet małe dziewczynki muszą się do nich przyzwyczajać. Obwieszają się, wyglądającymi na złote, bransoletkami, naszyjnikami, kolczykami podobnie jak ich starsze koleżanki lub mamy. Czasem trudno odróżnić dziesięciolatkę od dwudziestolatki, chociaż większość tych ostatnich posiada już dzieci.
Największym i najbardziej modnym "hitem" są długie włosy zakręcone na gumowe papiloty - im grubsze, większe i bardziej kolorowe wałki tym dumniejsza zdaje się być ich właścicielka. Przyozdobione w ten sposób kobiety, nie zależnie czy mają lat dwadzieścia czy sześćdziesiąt, można zauważyć w każdym miejscu wyspy. Chodzą tak do pracy, na zakupy, odpoczywają również przed swymi domami ostrożnie i dostojnie poruszając głową. W wałkach na włosach i w szpilkach na stopach kierują motorami zastępującymi tutaj rowery. Motorami jeżdżą także do szkoły siedmioletnie dzieci, do sklepu starsi panowie, na randki młodzieńcy, na niedzielne pikniki babcie z wnuczkami. Motor jest głównym środkiem transportu wystarczy wygodnie usiąść, włączyć silnik i nie męcząc się w upale dojechać do celu swej podróży. Rower nie sprawdziłby się w trakcie gorących popołudniowych godzin, kiedy nie chce się nawet ruszyć jednym palcem, nie wspominając o pedałowaniu. I bez nadmiernego ruchu człowiek obficie się poci, co wystarcza za całodzienną dawkę ćwiczeń.
Motorem można jeździć bez tłumika, być głośnym i zwracającym na siebie uwagę w każdej sytuacji. Tutaj, im ktoś donośniej mówi, potrafi krzyczeć tak aby słyszała go cała wioska, tym jest bardziej zauważalny... podczas kłótni z rówieśnikami, czy w trakcie targowania się z ulicznymi sprzedawcami. Potrafi także "przebić się" przez wszechobecną, rytmiczną, a czasem ogłuszającą muzykę. Kolorowe stroje, ozdoby we włosach, błyszcząca biżuteria, odsłonięte części ciała, czy zalotne spojrzenia nie wystarczają, aby przywabić mężczyzn tu każda kobieta, od urodzenia, zdaje się być piękna i atrakcyjna, musi zatem wypracować własną metodę na zwrócenie na siebie uwagi i wymyślić nowy sposób na stworzenie swojego niepowtarzalnego wizerunku. Niestety, nawet barwne gumowe papiloty stają się chyba szybko popularną ozdobą, która oszałamia jedynie turystki z Europy...

4 marca. Pico Duarte

Czwarta rano. Na zewnątrz drewnianego baraku panuje jeszcze noc. Znajdujemy się na wysokości 2200 metrów nad poziomem morza. Temperatura około 0°C, pierwsza dekada marca. Na przełęczy pod szczytem Pico Duarte spokój, cisza. Wszyscy turyści jeszcze śpią. Wstajemy najwcześniej, trzęsąc się z zimna i niewyspania - przez ostatnie godziny, zamiast wypoczywać, walczyliśmy ze szczurami. Szopa spełniająca obecnie rolę schroniska, a kiedyś będąca miejscem spotkań wyznawców Vodoo, jest królestwem gryzoni przyzwyczajonych do obecności ludzi, a co się z tym bezpośrednio wiąże, do ogromnej ilości pozostawianych przez nich odpadków żywności, które nadają się do natychmiastowego skonsumowania... Bez jakiegokolwiek wysiłku szczury zaopatrują się tutaj w zapasy pożywienia. W błyskawicznym tempie nauczyły się wykradać smakołyki z toreb, plecaków, garnków a potem skutecznie ukrywać się pod podłogą czekając na następną nadarzającą się okazję, aby wywlec cokolwiek jadalnego. Nie boją się niczego, a z całą pewnością nie ludzi. Biegają "tupiąc" w charakterystyczny sposób tuż przy naszych głowach, między rzeczami i plecakami - przemieszczają się prędko i zwinnie, zarówno po ścianach jak po belkach pod sufitem. Przed bliskim z nimi kontaktem ratuje nas wyrzucona na środek pomieszczenia zupka w proszku, którą porywają w ułamku sekundy i wloką po podłodze w kierunku wyjścia. Jest ciemno, słyszymy jedynie szelest i trzask rozdzieranego, czy też przegryzanego foliowego opakowania. Za moment "zdobycz" zaklinowuje się w szparze pod drzwiami, ale i z tą przeszkodą mogą sobie poradzić. Najlepszym sposobem na ochronę prowiantu jest wrzucenie łakoci do jednego worka i zawieszenie go na sznurku pod sufitem - tak, by wisiał w powietrzu i był niedostępny z każdej strony. Potem można spróbować zasnąć...
Krótkie, tradycyjnie już składające się z mlecznej kaszki śniadanie przyrządzone przy ognisku i wyruszamy w górę. Cały sprzęt, plecaki i jedzenie zostają skazane na penetrację przez wszędobylskie gryzonie. Chcemy wejść na szczyt tuż przed wschodem słońca, tak żeby nie ominął nas rzadki przywilej oglądania z najwyższego miejsca kraju budzącej się do codziennego, tropikalnego życia jednej z wysp Karaibów - a właściwie jej górskiej, porośniętej lasem deszczowym oraz piniami kubańskimi części. Chłopak, który prowadzi nas na szczyt stawia pewne, długie kroki i nie używa prawie wcale latarki. Sprawia wrażenie jakby równie dobrze mógł zamknąć oczy i iść po omacku, a doszedłby w tym samym czasie co my i bez większych problemów. Zna tę trasę na pamięć, wie gdzie warto przystanąć, aby rozejrzeć się uważnie dokoła. Pokazuje zmienioną przez nocny przymrozek ziemię, budzi z odrętwienia ogromnego pająka, jako pierwszy zauważa nieśmiałe promienie słońca. Nie zdążymy, jeśli nie przyspieszymy wędrówki. Wraz z coraz bardziej rozświetlonym krajobrazem i jego komponentami wynurzającymi się z mroków, budzą się "mieszkańcy" okolicy i wyruszają na poranny żer. Wszystko co żyje wydaje się nagle biec razem z nami (lub też za nami) na szczyt, żeby zobaczyć wstające słońce i mgły opadające powoli w doliny. Wspinamy się coraz wyżej i wyżej, wokół nas już tylko ogromne bloki skalne, spoza których wystaje gdzieniegdzie jakiś mizerny krzew
Jesteśmy na wysokości 3175 metrów nad poziomem morza. Zdobywamy Pico Duarte - najwyższy szczyt Karaibów. Poranne słońce zdaje się bawić barwami swych promieni. Widać pomarańczowo - czerwono - żółte i jakie tylko można sobie wyobrazić smugi pomiędzy skłębionymi warstwami nagrzewającego się szybko powietrza. Ten widok zapada mi głęboko w pamięć - to jeden z najpiękniejszych i najbardziej niesamowitych wschodów słońca jakie do tej pory widziałam.

7 marca. Ostatnia noc

Co różni Polskę od Dominikany? Wszystko... inni ludzie, roślinność, zwierzęta, kolory, zapachy, wiatr, a nawet deszcz przynoszący upał i duchotę. Jutro opuszczamy egzotyczne Karaiby... kończy się sen o Dominikanie... Popijamy rum z coca-colą i limonką żegnając się z wyspą.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  [5] 

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Byłam w raju
»  Odkrywanie wyspy
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]