podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Ameryka Południowa » Yerba mate
reklama
Bartek Fabiszewski
zmień font:
Yerba mate
Geozeta nr 6
artykuł czytany 10781 razy
Pierwszy raz z mate zetknąłem się w Montevideo w Urugwaju. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Niemal każda mijana na ulicy osoba w jednej ręce niosła termos, a w drugiej małą tykwę z wystającą metalową słomką. Byłem zaskoczony, gdyż nigdy wcześniej nie słyszałem o czymś takim. Później dowiedziałem się, że zwyczaj picia mate celebrowany jest codziennie przez kilkadziesiąt milionów ludzi w kilku krajach Ameryki Południowej. Znany jest też w krajach arabskich, głównie w Syrii i Libanie.
Yerba mate jest dla przeciętnego Argentyńczyka, Paragwajczyka czy Urugwajczyka tym, czym herbata dla Anglika lub kawa dla Brazylijczyka. Może nawet czymś więcej, bo trudno sobie wyobrazić mieszkańca któregoś z tych państw bez małego, pękatego naczyńka, czyli mate, bez stalowej bombilli (czyt. bombizi) i termosu z gorącą wodą.
Ta tajemnicza używka to po prostu sproszkowane liście ostrokrzewu paragwajskiego, uprawianego głównie w północno-wschodnich prowincjach Argentyny, wschodnim Paragwaju i południowej Brazylii. Pierwsze wzmianki o tym napoju pochodzą z 1592 roku. Plemiona Guaraní piły napar z ostrokrzewu filtrując płyn za pomocą warg i zębów. Do upowszechnienia się zwyczaju bardzo przyczynili się jezuici, którzy „opatentowali” praktyczny sposób parzenia i picia napoju przez słomkę zakończoną filtrem. Misjonarze ci założyli też pierwsze plantacje yerby w 1670 r. Niemałą rolę w historii yerba mate odegrali polscy imigranci, którzy po osiedleniu się w prowincjach Misiones i Corrientes założyli tam plantacje tej rośliny. Po dziś dzień popularne marki yerby produkowane są przez potomków Polaków.
Picie mate to nie tylko zaspokajanie pragnienia, ale też ważny codzienny rytuał. Po wsypaniu zmielonego zioła do mate i włożeniu bombilli całość zalewa się gorącą, ale nie wrzącą wodą. Nalewa zawsze gospodarz i wszyscy piją kolejno z tego samego naczynia. Każda osoba opróżnia tykwę i oddaje gospodarzowi. Ten dolewa gorącej wody i podaje następnemu gościowi. Mate serwowana jest tak długo, dopóki nie podziękuje ostatnia osoba. Zaproszenie na mate rozumiane jest jako rodzaj akceptacji w środowisku.
Moje pierwsze kontakty z mate były dosyć niezręczne. Nie wiedziałem, że jeżeli oddając pustą tykwę nalewającemu powie się „dziękuje”, to w następnej kolejce już się więcej nie dostanie. Zawsze grzecznie dziękowałem i potem dziwiłem się, że wszyscy piją dalej, a ja już nie dostaję. Później nauczyłem się różnych zwyczajów związanych z tym napojem. Będąc gospodarzem ceremonii należy na przykład pamiętać, aby zawsze podawać mate z bombillą skierowaną w stronę gościa. Napój można pić gorzki (sposób tradycyjny), słodzony, z dodatkiem innych ziół, czy też, jak w gorące dni w Paragwaju, na zimno z lodem i ziołami, jako tereré.
Ostatnio coraz częściej widzę mate i bombille w sklepach z herbatami. Można tam też kupić różne gatunki yerby. Zachęcam do spróbowania. Trzeba bowiem wiedzieć, że napój ten jest podobno bardzo zdrowy (choć są i tacy którzy twierdzą wręcz odwrotnie, ale zwykła herbata też budzi kontrowersje). Choć zawiera mniej kofeiny niż kawa czy herbata, yerba mate ma właściwości pobudzające. W Argentynie kierowcy montują w samochodach specjalne zestawy umożliwiające picie po drodze. Pomaga to ponoć nie zasnąć podczas jazdy. Muszę przyznać, że rzeczywiście coś w tym jest. Spróbujcie sami.

Więcej o yerba-mate na stronie autora www.ushuaia.pl/yerba/

górapowrót