podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Wyprawa dookoła Sahary. Część III - Mali
reklama
Cyprian Pawlaczyk
zmień font:
Wyprawa dookoła Sahary. Część III - Mali
artykuł czytany 2565 razy

Dzień szesnasty - Poniedziałek - 19.02.2007 r.

Wstaję wcześniej. Koło godziny 6.00. Dziewczyny chciały dzisiaj dyspensę, więc śpią w najlepsze, a ja mam zamiar zająć się nieco zdjęciami. Włączam laptopa i... ku mojemu zdziwieniu jestem w zasięgu sieci WIFI co oznacza, że mam Internet i kontakt ze światem. Plany ulegają zmianie, wysyłam całą paczkę maili.
Koło godziny 9.00 wracają do życia dziewczyny, zwłaszcza Gosia, gdy dowiaduje się o dostępie do Internetu. Jak już nam udaje się wydostać z pokoju schodzimy do recepcji, gdzie dowiadujemy się, że w cenie jest śniadanie. Uradowani udajemy się do pełnego much baru. Śniadanie składa się z połówki bagietki, kawałka masła, kubka śmietanki w proszku (!) wody i Nescafe. Niezbyt obfite, więc po śniadanku nieco nam w brzuszkach burczy. Ruszamy po raz pierwszy na podbój Bamako. Pierwszy cel - znaleźć jakikolwiek bank, który wymieni, bądź wypłaci nam gotówkę - nie mamy lokalnej waluty. Odwiedzamy lokalną placówkę banku BDM SA, ale tu nic nie udaje się nam załatwić, poza informacją, że musimy jechać do dyrekcji w centrum. Wsiadamy więc do samochodu i jedziemy na poszukiwania. Jakimś cudem udaje się nam odnaleźć tę placówkę, w której podobno jest bankomat. Wjeżdżamy na bankowy parking i chcemy wejść do środka - uczynni strażnicy przeprowadzają nas przez główny sejf i komorę skrytek bankowych (nasi bankowcy załamali by pewnie ręce). Znajdujemy bankomat !!! Niestety - nieczynny. Jakoś nas to nie dziwi, ale dowiadujemy się, że możemy pobrać gotówkę z karty w okienku. Po kilku próbach udaje się nam pobrać pieniądze tylko z jednej karty, więc decydujemy się na wymianę Euro.
Po przygodach bankowych wracamy do hotelu, regulujemy rachunek i ruszamy do pobliskiego (francuskiego) marketu na małe zakupy. No i Bamako stoi przed nami otwarte. Pierwsze wrażenie nie jest zbyt ciekawe. Stolica Mali jest biedna i brudna. A ilość samochodów tak skutecznie truje atmosferę, że ciężko jest oddychać. Większość motocyklistów jeździ w maskach przeciwpyłowych na twarzach. Zatrzymujemy się na stacji benzynowej, gdzie podczas uzupełniania zapasów paliwa wdaję się w pogawędkę z pracownikiem. Zaskoczony jestem, gdy ten człowiek wymienia z nazwiska naszego papieża oraz trzech prezydentów. Polska nie jest mu całkiem jak widać obca. Po milej pogawędce zostawiamy samochód na stacji i ruszamy na podbój lokalnego bazaru. Początkowo sprawia na nas niezupełnie korzystne wrażenie - zwłaszcza część z fetyszami, gdzie handlarze niezbyt miło do nas się odnosili, ale później sytuacja diametralnie się odmieniła. Trafiamy na tę część bazaru, gdzie handluje się pamiątkami. Tutaj - wszystko wolno, wszyscy są bardzo mili, a i przedmioty są bardzo interesujące. Tyle, że ceny są zabójcze. W Gosi i w Asi budzą się ukryte talenty handlowe - zaczynają się ostre targi, po których wychodzimy zaopatrzeni w maski ludu Bambara. Mamy też kilka ładnych zdjęć. Jak skończyliśmy negocjacje w jednym straganie, zaraz zaczynaliśmy w innym. A właściwie - to dziewczyny zaczynały. Ja myszkowałem sobie po targowisku podglądając pracę lokalnych rzemieślników. Poza tym - także ja osiągnąłem mały sukcesik - kupiłem mały bębenek. Dziewczyny próbują dokonać zakupu naszyjników, ale początkowo nie zrozumiały się ze sprzedawcą w kwestii ceny - no i niestety zostaliśmy bez naszyjników (za to z plikiem banknotów w kieszeni - cóż, takie życie).
Wracamy do samochodu i próbujemy zrobić sobie wycieczkę samochodową po Bamako. Właściwie to chcieliśmy znaleźć jakąś spokojną restauracyjkę, gdzie moglibyśmy chwilę odsapnąć, ale o tej porze miejscowe lokale nie mają ochoty serwować niczego, a i znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. W ogóle to Bamako przypomina jeden wielki plac targowy - taka chorzowska barska, tylko rozciągnięta do granic Krakowa.
Szczęście również nie dopisało nam w muzeum narodowym, które w poniedziałki niestety nie jest otwarte dla zwiedzających. Tu zgodnie stwierdziliśmy, że Bamako jednak nie jest nasze. Ruszyliśmy więc na poszukiwanie słynnego punktu G (nie wiem dlaczego dziewczyny mnie wyśmiały, gdy przyznałem się, że nie wiem o co chodzi). Droga wiodąca do tego miejsca przypomina bieszczadzkie serpentyny. Tyle że zamiast pięknego widoku na góry mamy panoramę potężnego miasta. Jadąc do punktu widokowego mamy kolejny przykład ludzkiej beztroski jeśli chodzi o załadunek towaru na samochód - mijamy starego Peugeota kombi z żywymi kozami przywiązanymi do dachu. Wiele razy już przekonaliśmy się o zdolnościach lokalnej ludności, jeśli chodzi o załadunek (a raczej przeładowywanie) pojazdów. Docieramy do punktu widokowego - jest na odludziu. Mamy tu święty spokój. Mimo, że upał doskwiera (temperatura znowu przekracza 50 st.C) to panuje tu błoga cisza. Jako, że nikt nas nie niepokoi postanawiam zrobić mały przegląd samochodu, a przy okazji wykonać kilka drobnych napraw. Dziewczyny w tym czasie idą podziwiać panoramy miasta.

Wracamy do miasta. Chcemy przyjrzeć się rzece. Niger w końcu należy do największych rzek świata. Niestety - znowu mamy pecha - nad rzeką zlokalizowane są albo luksusowe apartamenty (zamknięte) albo takie slumsy, że strach wysiąść z samochodu. Jeszcze jedna próba - tym razem wracamy do pomysłu zjedzenia obiadu. Wybieramy jedną z najlepszych restauracji w mieście. I kolejny pech - także zamknięta. Zrezygnowani decydujemy się na opuszczenie stolicy. Bamako nie było dla nas gościnne.
Kierujemy się na Segou. Duże miasteczko słynne z rękodzieła. Mamy nadzieję, że tu będzie lepiej. Niestety - zanim docieramy na miejsce zakwaterowania - pech ujawnia się po raz kolejny. Przed samym wjazdem na most łapie nas patrol policji drogowej - chyba nie mamy prawa przejazdu przez ten most. Policjanci nie mieli chyba specjalnego pomysłu co z nami zrobić, więc puszczają nas wolno. Na jednym z głównych skrzyżowań na przedmieściach, gubimy drogę. Podczas nawrotu uwidacznia się kolejna usterka samochodu. Słychać wyraźnie stuki z przedniej części układu napędowego. Zaczynam się denerwować - trochę za dużo jak na jeden dzień. Dalsza część dzisiejszej drogi upływa stosunkowo spokojnie, więc późnym wieczorem docieramy do Segou. Po drodze szukamy kwaterunku w okolicznych hotelach. Po wyjściu z jednego z nich pech obudził się ponownie - wdepnąłem w wielką kałuże brązowej breji (mam nadzieję, że nie było to szambo ani rynsztok) i uwaliłem się prawie cały. Znajdujemy miły motel z fajnymi domkami. Kwaterujemy się, a ja z Gosią decydujemy się na kolację w motelowej restauracyjce. To był błąd. Na jedzenie czekaliśmy prawie godzinę, nie dostaliśmy tego co zamówiliśmy, a Gośka marudziła na potęgę. Na szczęście kolacja była smaczna, więc w lepszych humorach poszliśmy spać.

Dzień siedemnasty - Wtorek - 20.02.2007 r.

Wstaję wcześniej z zamiarem zlokalizowania i usunięcia usterek w samochodzie. Dziewczyny jeszcze śpią. Zdejmuje stalowe skrzynie z dachu, a także lifta i przystępuję do demontażu przedniego koła. Po zdemontowaniu koła pech budzi się po raz kolejny. Źle podparłem samochód, który spada z lifta. Na szczęście opiera się o skrzynie, więc nie ma żadnych zniszczeń. A próba naprawy kończy się rzecz jasna fiaskiem - nie mam odpowiedniego klucza, by odkręcić piastę koła. Naprawiam więc tylko uszkodzoną część elektryczną samochodu i pomagam dziewczynom przepakować skrzynię.
Strona:  [1]  2  3  4  5  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Berberowie - Lud owiany tajemnicą
»  Malijski Raptularz
»  Historyjki z Maroka
»  Niger - życiodajna woda
»  W stronę pustyni... czyli zapiski z wyprawy do Maroka
»  Brama Afryki - Dona nobis pacem cordium
»  Atlas Wysoki - Jebel Toubkal 4167 m n.p.m.
»  Maroko 2006
»  W medinie Fezu
»  Cinquecento z Krakowa do Dakaru
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część I - Przejazd przez Europę i Maroko
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część II - Mauretania
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część IV - Burkina Faso i Mali
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część V - Senegal, Gambia i Senegal
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część VI - Maroko i powrót
»  Expedycja Mahrab 2006
fotoreportażfotoreportaż
» Historyjki z Maroka - Anna Pacholak
» Ekspedycja Mahrab - ludzie - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]