Malta - kraj dla aktywnych
artykuł czytany
4357
razy
Kamienne budowle starsze od egipskich piramid, ponad 360 kościołów, niezliczona ilość świąt, którym towarzyszą barwne fiesty, zapierające dech krajobrazy, czysta ciepła woda, pyszna kuchnia i wiecznie świecące słońce to tylko niektóre z atutów, które co roku przyciągają do kraju wielkości małego polskiego powiatu ponad półtora miliona turystów.
Malta to archipelag złożony z trzech głównych wysp: Malty, Gozo i Komino. Zamieszkuje go około 350 tysięcy osób. Ciekawostką jest Komino, na której obecnie na stałe mieszka tylko czterech mężczyzn. Niezliczona ilość atrakcji historycznych, architektonicznych i krajobrazowych sprawia, że kraj jest wymarzonym miejscem dla aktywnych turystów. Właściwie nie ma tu skrawka ziemi, na którym nie byłyby widoczne pozostałości po dawnych mieszkańcach.
Nie rozwiązaną tajemnicą są świątynie budowane w kształcie kręgów. Pochodzą, w co trudno uwierzyć, sprzed pięciu tysięcy lat. Budowle wzniesione z ogromnych kamieni bez użycia zaprawy są starsze od piramid egipskich i kamiennych kręgów w angielskim Stonehenge. Prawdopodobnie były poświęcone Wielkiej Matce Ziemi - bogini przedstawionej jako kobieta o bardzo obfitych kształtach. Erich von Danniken ma na ten temat swoją teorię, w której przekonuje, że budowle to dzieło cywilizacji pozaziemskiej. Kamiennych świątyń jest na Malcie i Gozo kilka. W okolicy jednej z nich, koło miasta Paola znaleziono siedem tysięcy szkieletów ludzkich, ale tylko jeden z nich należał do mężczyzny.
Malta leży w najwęższym miejscu między Europą i Afryką, nic więc dziwnego, że w ciągu wieków przewijali się przez nią różni zdobywcy - Fenicjanie, Bizantyjczycy, Arabowie, Kartagińczycy, Rzymianie, Hiszpanie, Francuzi, Brytyjczycy. Wszystkie narody pozostawiły po sobie trwałe ślady nie tylko w architekturze, kuchni czy muzyce, ale także w języku. Obecnie językiem oficjalnym jest tu maltański, choć większość mieszkańców biegle posługuje się angielskim. Maltański jest nieco zbliżony do arabskiego, dlatego Arabowie bez trudu mogą porozumiewać się w Maltańczykami. W języku znajdziemy jednak także ślady włoskiego, szczególnie jego sycylijskiej odmiany. Po Brytyjczykach, którzy okupowali kraj do 1968 roku, pozostały czerwone budki telefoniczne, szkolne mundurki dzieciaków i lewostronny ruch drogowy. Osoby, które nie czują się bardzo pewnie za kierownicą, nie powinny wypożyczać samochodów. Drogi maltańskie są kiepskie, a kierowcy rzadko zwracają uwagę na znaki drogowe. Uczestniczyłam w na szczęście niegroźnej kolizji. Kierowcy pojazdów, przez blisko godzinę, w upalnym słońcu głośno dyskutowali, który z nich popełnił błąd. Nie zwracali uwagi na to, że zatarasowali drogę uniemożliwiając przejazd kilkunastu samochodom. W końcu w ruch poszły pieniądze i... mogliśmy ruszyć w dalszą podróż. Po Brytyjczykach zostało także uszanowanie porządku. Przy drogach nie leżą sterty śmieci (jak w wielu innych krajach śródziemnomorskich), a ludzie oczekujący na przystanku autobusowym bezwiednie ustawiają się w kolejce.
Największy wpływ na rozwój kraju mieli kawalerowie maltańscy czyli rycerze świętego Jana. Joannici ze skalistej nieurodzajnej wyspy uczynili bogaty kraj, "serce Morza Śródziemnego", ale przede wszystkim zatrzymali inwazję Turków na Europę. Za ten czyn wiele europejskich mocarstw sowicie ich wynagradzało. Fortyfikacje, mury obronne, porty, pałace, kościoły to właśnie pozostałości po kawalerach maltańskich, których symbol, charakterystyczny krzyż, można oglądać w wielu miejscach i w wielu postaciach. Mnie najbardziej urzekły kamienne krzyże zdobiące ściany głównej świątyni zakonu - kościoła pod wezwaniem św. Jana w La Valletcie. Dla tych, którzy chcieliby zobaczyć, jak wyglądała obrona Malty przed Turkami, w każdą niedzielę w forcie Sant Elmo odbywa się pokaz parady gwardii. Mężczyźni ubrani w barwne stroje z halabardami, karabinami i armatami inscenizują scenki z życia fortu, zbiórki, potyczki, ćwiczenia i walkę.
Na Malcie trudno znaleźć tydzień, podczas którego mieszkańcy nie organizowaliby jakiegoś święta. Nic dziwnego, na wyspach znajduje się przecież ponad 360 kościołów, a każdy z nich ma swego patrona. A dzień patrona jest najważniejszym lokalnym świętem. Nawet w małych wioskach, nad centralnym placem góruje pokaźna kościelna budowla. W 12-tysięcznej miejscowości Mosta stoi na przykład czwarta pod względem wielkości w Europie świątynia. Może ona zmieścić bez problemu wszystkich mieszkańców wioski. Do święta patrona Maltańczycy przygotowują się kilka tygodni. Uliczki miast i wiosek zdobi się kolorowymi girlandami z papieru i kwiatów, wszędzie zawieszane są ozdoby z setkami żarówek. Kościoły wykładane są czerwonymi ozdobnymi tkaninami. Ze skarbców wyjmowane są wszelkie, nawet najbardziej drogocenne przedmioty, by mogli podziwiać je wierni i licznie zgromadzeni turyści. Przez miasteczka przechodzi procesja z posągiem lub obrazem patrona. Gra głośna muzyka. Potem, po mszy świętej rozpoczyna się całonocna zabawa wśród tysięcy kolorowych światełek, grających zespołów muzycznych, straganów z najlepszymi specjałami i pokazem sztucznych ogni. Właśnie dzięki fajerwerkom cała wyspa wie, gdzie aktualnie obchodzone jest święto.
Miejscem szczególnym jest na Malcie Medina, była stolica leżąca na wysokości 213 m n.p.m. Osadzona na wzgórzu widoczna jest z daleka. Grube mury chronią domy i pałace należące do rodzin arystokratycznych. Niektóre domy mają po kilkadziesiąt pokoi, jednak zamieszkiwane są zaledwie raz na jakiś czas. Ich właściciele prowadzą biznes w stolicy kraju La Valletcie i przyjeżdżają tu tylko czasami. Wejście do miasta przez zdobioną bramę, spacer po wąskich, brukowanych uliczkach przenoszą nas w dawne czasy, gdy w pałacu miał swą siedzibę wielki mistrz. Uliczki zaprowadzą nas do jednej z najpiękniejszych katedr na wyspie - katedry pod wezwaniem świętego Piotra i Pawła.
Obecną stolicę kraju, La Vallettę najprzyjemniej ogląda się z łódki lub stateczku wycieczkowego płynącego wzdłuż wybrzeża. Najlepiej wtedy widoczne są fortyfikacje, pałace, wille, małe jachtowe porty i ogromne statki. Zupełnie inaczej wędruje się po ulicach miasta, szczególnie Aleją Republiki, pełną sklepów, restauracji i turystów. Znajdziemy tu pozostałości po zburzonej podczas drugiej wojny światowej operze, najstarszy w kraju teatr, pałac wielkiego mistrza, w którym obecnie znajduje się biuro premiera i parlament, mini - ogrody, kościoły. Można wędrować lub skorzystać z dorożki, których w La Velletcie jest nieskończona ilość.