Joanna i Artur Morawcowie
Malezja
artykuł czytany
5172
razy
Malezja nie była celem naszej podróży, a jedynie krajem tranzytowym. Przejeżdżaliśmy przez nią dwukrotnie, raz w drodze z Tajlandii do Indonezji, a drugi raz podczas naszego powrotu. I choć Malezję zwiedziliśmy niejako przy okazji, urzekła nas swym pięknem i serdecznością mieszkańców. Do Malezji najtaniej można się dostać właśnie przez Tajlandie. Bilet lotniczy do Bangkoku i z powrotem z Warszawy można zdobyć już od ok. 500 - 550USD. (choć należy dobrze poszukać w ofertach różnych linii lotniczych). Z Tajlandii do Malezji można zaś dostać się autobusem lub (nieco drożej) pociągiem.
Nam udało się znaleźć w Bangkoku bardzo tanią linię autobusową oferującą przejazdy do wszystkich ważniejszych miast Tajlandii i Malezji w cenie o ok. 30 % niższej od konkurencji. Kupiliśmy bilety do Penangu w Malezji (zapłaciliśmy 17 USD wobec 25 USD będących standartową opłatą na tej trasie) i następnego dnia wyruszyliśmy w podróż. Okazało się, że niska cena przejazdu wynikała z faktu, że nasza linia autobusowa była właściwie federacją lokalnych przewoźników. Jedynie pierwszą część podróży odbyliśmy w autokarze. Po kilku godzinach jazdy czekała nas przesiadka do ...... minibusu. Po 3-4 h kolejna przesiadka i kolejny minibus. I tak kilka razy. Trzeba przyznać, iż wszystko było perfekcyjnie zorganizowane. Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce, czekało na nas kilka minibusów jadących w różnych kierunkach. Do tych minibusów przesiadali się, zgodnie z kierunkiem swojej jazdy, turyści. Jeżeli minibus zapełnił się od razu turystami, niezwłocznie ruszał w trasę, jeżeli nie, podjeżdżał do lokalnego przystanku, gdzie wsiadali miejscowi, i dopiero potem wyruszał. Plusem tego sposobu podróżowania była niska cena, minusem: niewątpliwie nie najwyższy komfort podróżowania. Oczywiście w Bangkoku nikt nie informuje o tym, że podróż odbywać się będzie w minibusach, co więcej, pracownicy biura podróży chwalą się luksusowym autobusem.(Co jest prawdą tylko do pierwszego odcinka podróży). Dlatego, drogi Czytelniku, jeżeli będziesz się wybierał z Bangkoku do Malezji, upeFwnij się dobrze, czym będziesz podróżował, zanim kupisz bilet.
Po 3-4 przesiadkach dotarliśmy wreszcie do granicy. Odprawa przebiegła szybko i w miarę sprawnie. Warto dodać, że obywatele Polski nie potrzebują wizy, by wjechać do Malezji. Po Malezyjskiej stronie czekały nas jeszcze 2 przesiadki, i wreszcie wieczorem, po 30 h od wyjazdu z Bangkoku dotarliśmy do Penangu. Miasto Penang położone jest na wyspie, 2 km od lądu stałego (ostatnią część podróży odbyliśmy promem).
Znaleźliśmy dość tani i ładny hotel i zmęczeni położyliśmy się spać. Następnego dnia rano kupiliśmy w porcie bilety na wodolot do Medanu na Sumatrze w Indonezji. Mieliśmy płynąć za 2 dni, mieliśmy więc nieco czasu by zwiedzić miasto i wyspę. Pierwszego dnia, jeszcze zmęczeni dopiero co odbyta podróżą, zwiedzaliśmy miasto. Podziwialiśmy małe, urocze świątynki hinduskie i chińskie. Zwracało uwagę zgrabne połączenie starych domków i świątyń z nowoczesnymi wieżowcami i oszklonymi budynkami. Wszystko było tak wkomponowane , że nie czuło się kontrastów.
Kolejnego dnia udaliśmy się do największej na wyspie świątyni Kek Lok Si. Jest położona ona na wzgórzu na obrzeżach miasta. W okolice świątyni można dostać się autobusem miejskim. Już z podnóży góry widać wspaniałe wieże świątyni. Droga wiodąca na górę biegnie przez ...bazar. Po obu stronach drogi, która na większym odcinku jest nawet zadaszona, stoją liczne stragany, w których można kupić prawie wszystko, a szczególnie pamiątki. Ceny są tu oczywiście wyższe niż w mieście. Po drodze mijamy też małą świątyńkę z basenem pełnym żółwi. Gdy wreszcie dotrzemy na górę olśniewa nas wspaniała, bajeczna kolorystyka świątyni. Kolorystyka, która w Europie byłaby uznana za kiczowatą, tutaj po prostu pasuje do tego miejsca. Kek Lok Si jest największą buddyjską świątynią w Malezji. Jej budowę rozpoczęto w 1890r. i ukończono dopiero po 20 latach.
Z zainteresowaniem zwiedzamy kilka kompleksów świątyni, podziwiamy wielkie posągi Buddy, a w końcu wspinamy się na 30-metrową wieżę z której rozciąga się wspaniały widok na całą okolicę. Ciekawostką owej wieży jest fakt, że jej wierzchołek został zbudowany w stylu birmańskim, środek w stylu tajskim a dolne kondygnacje w stylu chińskim. Świątynia jest cały czas żywa: kręcą się po niej buddyjscy mnisi, odprawiane są obrzędy a pielgrzymi przynoszą dary.
Po zwiedzeniu Kek Lok Si udaliśmy się do drugiej słynnej świątyni w Penangu : do Snake Tample , czyli świątyni węży. Do tej położonej 15km za miastem świątyni docieramy także autobusem miejskim. Główną atrakcją świątyni są, a jakże by inaczej, węże. W hinduizmie czczenie zwierząt nie jest niczym niezwykłym. Już dwa lata wcześniej, podczas pobytu w Indiach, zwiedziliśmy świątynie poświęconą szczurom (to szczur jest przecież wierzchowcem Ganesha- jednego z bardziej czczonych bogów hinduizmu) i świątynie małp (małpy z kolei pomogły Ramie w uwolnieniu uwięzionej na Cejlonie małżonki).
Przeczytaj podobne artykuły