Bałkańskie Skarby
artykuł czytany
1874
razy
Kolejny punkt naszej wycieczki to Njegusi. Aby dostać się do tej położonej wysoko w górach wioski trzeba pokonać kilkadziesiąt serpentyn. Dotychczas sądziłem, że Drabina Trolli w Norwegii jest najbardziej wąską i krętą drogą. Byłem w błędzie! Takich agrafek jak na trasie z Kotoru do Cetinj nie ma chyba w całej Europie. Nasz autokar (krótszy od innych) ledwo mieścił się na ostrych zakrętach, a widok przepaści za oknami – aczkolwiek bardzo piękny – niejednego turystę przyprawiał o szybsze bicie serca.
Njegusi słynie z sera i suszonej szynki zwanej pršut. Szynkę tę suszy się przez kilka miesięcy na wietrze, a później kroi w cieniutkie paseczki. W smaku przypomina szynkę parmeńską. Kupiliśmy niewielkie opakowanie tego przysmaku za 4 Euro. W ramach poczęstunku spróbowaliśmy też miodówki (1 Euro za szklankę).
W Njegusi dogoniły nas chmury, które zbierały się już podczas naszego pobytu w Peraście. Na szczęście tylko trochę pokropiło deszczem i mogliśmy jechać dalej. Tym razem do Budvy. Po drodze mijaliśmy tzw. Kamienne Morze i dawną stolicę Czarnogóry Cetynię.
Budva jest typowo turystycznym miastem nad Adriatykiem, usytuowanym przy Jadranskiej Magistrali. Zawija tu wiele ekskluzywnych jachtów, a tym samym miasto rozwija się dzięki bogatym turystom. W Budvie nie ma wielu prawdziwych zabytków, mimo iż jest to miasto bardzo stare. Wiele zniszczeń dokonało trzęsienie ziemi sprzed ponad trzydziestu lat.
W czwartek jedziemy do Albanii. To też jest wycieczka fakultatywna. W programie mamy dwa miasta: Kruja i Szkodra. Do granicy zmierzamy wąską drogą, na której co rusz pojawiają się owce, krowy lub osiołki. Jak na ironię droga ta nosi miano międzynarodowej.
Odprawa graniczna przebiega dość sprawnie jak na ten kraj (godzina oczekiwania), a tuż za granicą dostrzegamy pierwszy z licznych w tym kraju bunkrów. Podobno było ich 700 tysięcy, po jednym dla każdej rodziny. Rządzący tym krajem przez długie lata komunistyczny przywódca Enwer Hodża bardzo „dbał” o bezpieczeństwo obywateli. Nie tylko budował im bunkry, ale też skutecznie izolował ich i całe państwo od jakichkolwiek kontaktów ze światem.
Naszym przewodnikiem po Albanii jest Adrian. Na początku częstuje napojem z kukurydzy o nazwie Bozë. Trochę to mętne, słodkawo-kwaśne, ale dość orzeźwiające.
Po albańskiej stronie droga trochę się poprawia, a im bliżej Tirany tym jest lepsza, chwilami przechodzi nawet w autostradę. Dużo nowych domów. Są budowane dzięki pieniądzom Albańczyków pracujących na zachodzie Europy. Na wielu budynkach widać charakterystyczne beczki. Przechowuje się w nich wodę.
Przeczytaj podobne artykuły