podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Egipskie opowieści
reklama
Norbert Jankowski
zmień font:
Egipskie opowieści
artykuł czytany 2702 razy
Policja turystyczna, to specjalnie utworzona jednostka przez prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka. Po licznych zamachach na turystów w latach dziewięćdziesiątych, liczba turystów spadła drastycznie. Najbardziej krwawy był zamach z listopada 1997 roku. W tedy zostało zabitych 58 turystów w okolicy Luxoru przez fanatyków z Al - Gama al Islamiya. To wymogło podniesienie bezpieczeństwa, by ratować największe źródło dochodów kraju - przemysł turystyczny.
Autokar jedzie szybko. Za szybą noc. Czekam na wschód, gdy inni śpią. Krajobraz chowa się w mroku, widać tylko samochód obstawy który jedzie obok nas i ogniste pochodnie. To płonące szyby gazowe. Te które widziałem z samolotu. Jest ich sporo, niektóre są na tyle blisko drogi, że czuć gaz.
Czekam niecierpliwie, aż w końcu w oddali widać pierwsze promienie. Słonce jest takie samo jak wszędzie. Wielki złoty talar, który już po chwili jest widoczny cały w swej okazałości. To otoczenie sprawia, że wschody są takie unikalne.
Teraz widać już wszystko. Pustynię Arabską, która nie jest piaszczysta a kamienisto żwirowa. Na poboczu drogi porozrzucane opony, a raczej ich druciane szkielety. Błotniki, które odpadły i rdzewieją. Pola minowe otoczone zasiekami z drutu kolczastego. Zapory przeciw czołgowe. Spalone wraki samochodów i wozów opancerzonych. Czuję się jak bohater filmu Mad Max, a nie turysta w klimatyzowanym autobusie.
Po kilku godzinach jazdy zatrzymujemy się na postój w małej mieścinie, o ile jedno skrzyżowanie, zajazd, stację benzynową i komisariat policji można nazwać miejscowością. W Egipcie to ma nazwę - Ra's Gharib.
Większość ludzi idzie w stronę jedynego zajazdu, na śniadanie. Ja idę w stronę skrzyżowania. Ochrona patrzy na mnie podejrzliwie. Droga jest pusta aż po horyzont. Budynki są wypalone przez słońce, a komisariat dodatkowo ma ślady po kulach. Wydaje się, że nikogo nie ma, oprócz sprzedawcy w zajeździe. Miasto duchów.
W końcu ruszamy dalej. Krajobraz zmienia się. Trasa jest na tyle blisko Morza Czerwonego, że widzę delfiny. Oprócz tego w głębi lądu widać elektrownię wietrzną, czyli las młynów wietrznych. Nie pasują tam, wśród surowego pustkowia. Trasa powoli zaczyna oddalać się od morza. Przejeżdżamy obok połaci szkieletów, przyszłych budynków. To kolejny kurort turystyczny. Kolejne sztuczne miasto. W końcu droga znów wiedzie przez pustkowia. Żwir, głazy i nic dookoła. Krajobraz znów staje się monotonny.
Nagle autobus zatrzymuje się. To kolejny posterunek policji. Na trasie jest ich więcej, ale po dziesiątym przestałem liczyć. Niektóre tylko się przejeżdża, lecz na większości trzeba się zatrzymać i odstać kilka minut. Jednak ten postój jest najdłuższy, całe szczęście ten jest ostatni przed Kairem.
W oddali widzę czołgi. Jest ich bardzo dużo. Wyciągam aparat i staram się zrobić im zdjęcie, ale policjant puka w moje okno i zabrania.
Po kilku minutach ruszamy. Całe szczęści już tylko 50 kilometrów zostało, po tylu godzinach jazdy nie potrafię usiąść by było wygodnie.
Dobrze, że przez Egipt jeździ się szybko a drogi są równe, mimo wysokich temperatur. Ruchu prawie nie ma. Jednak jak już się zobaczy te kilka samochodów. To człowieka przestaje dziwić jazda pod prąd lub bez świateł w nocy. W końcu jest tylko jeden przepis. Kto zatrąbi pierwszy, ten ma pierwszeństwo.

Kair

Czyli Miasto Miast (Al-Qahirah) zaczyna się nagle. Z początku pustynia ustępuje miejsca kilku budynkom mieszkalnym, by pochwali stać się miejską dżunglą. Krajobraz oprócz zwykłych małych ceglanych budynków mieszkalnych, obfituje w wielkie bloki, nie różniące się wiele od naszych szarych bloków wielko płytowych, są tylko większe. Te ładniejsze drapacze chmur, to głównie hotele i biura. Między które wciśnięte są zabytki, ginące pod ciągle rozrastającą się aglomeracją. Jedynie zielonym palmą udaje się przetrwać. Nikt tak naprawdę nie wie ilu mam mieszkańców Kair. Szacuje się, że około jedna trzecia całej populacji Egiptu mieszka w tym mieście. Lecz tu w przeciwieństwie od Hurghady więcej mieszkańców rezygnuje z tradycyjnych białych strojów na rzecz koszul i płóciennych spodni.
Autobus zabiera nas od razu do Piramid. To tu turyści przeżywają rozczarowanie, gdyż płaskowyż Gizy, na którym znajdują się Piramidy i Sfinks to praktycznie dzielnica Kairu, która zbliża się do łap Sfinksa. Jednak nadal obowiązkowy przystanek każdego turysty. Niestety na piramidy nie można już wchodzić. Kiedyś było to możliwe, ale obecnie z obawy o ich stan zakazano tego. Lecz nadal można wchodzić do środka. Do tej największej, Cheopsa, trzeba kupić bilet, których dziennie jest tylko 300. Ja rezygnuję z tego pomysłu, na rzecz mniejszych piramid. W których wbrew temu co się wydaje, jest równie gorącą jak na zewnątrz.
Strona:  « poprzednia  1  2  [3]  4  5  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]